sobota, 1 marca 2014

Acarsaid Rozdział IV

Dziękujemy za komentarze, tylko szkoda ze nam ich tak skąpicie, bo są naprawdę motywujące.
Jeśli chodzi o notkę, mam nadzieje że będzie się podobać (czekamy na opinię) wyszła strasznie długa(ma aż 7 stron! o.O ) 
Miłej lektury I ZOSTAWCIE ŚLAD PO SOBIE! 


- O, kogo moje piękne oczy widzą? - powitała go jak zawsze skromna Meg.
- Mnie również miło cię widzieć. - odparł nad wyraz rozpromieniony, siadając obok niej na jednej z niewygodnych korytarzowych ławek
- Co się stało, że zawitałeś w szkolnych progach?
- Stęskniłem się.
- No na pewno nie za mną. - prychnęła.
- Czemu?
- Bo byś się, jełopie, odezwał.
- Oj - zbył ją machnięciem ręki - musiałem coś przemyśleć.
- Przemyśleć? - przyjaciółka nie kryła prześmiewczego sarkazmu - Chyba wyleczyć.
- Co masz na myśli? - zapytał ostrożnie.
- Bolało?
- Co?! - szlag trafił ostrożność.
- Dupa, a co.
JezusMariaCas, o czym ona do mnie mówi?!
- A czemu miałaby boleć?
- Straciłeś cnotę? - bardziej stwierdziła, niż spytała.
- Co? Nie! Co? - zaczął się plątać. Dziewczyna przysunęła się bliżej, uważnie studiując jego oblicze.
- Więc czemu jesteś taki radosny?
- Bo nie mam powodów do zmartwień? - zasugerował.
- Powiedział największy emos, jakiego znam.
- Nie jestem emo. - obruszył się.
- Tia... Tak czy siak, mów co się stało. - naciskała Meg.
- Nic się nie stało, po prostu - zawiesił głos, robiąc efektowną pauzę - życie jest piękne.
- Ahahahaha. - blondynka zaniosła się gromkim śmiechem, lecz widząc lekko urażoną minę, spytała zdziwiona - Ty tak na poważnie?
- Bardzo poważnie, a teraz ruszaj krągłe dupsko. Zaraz dzwonek.
- Lecisz jak na skrzydłach do Erskine'a na historię i mówisz mi, że nikt ci nie rozruszał dupci? - zadrwiła.
- Moje dziewictwo jest na swoim miejscu, nie musisz się o nie martwić. Tak szybko go nie stracę.
Zadzwonił dzwonek, ruszyli w stronę sali, podobnie jak tłumy innych uczniów.
- Czyżby? - potaknął jej, więc dodała - No ale powiedz mi cokolwiek, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
- No więc - nadstawiła uszu, oczekując smaczków, czekało ją jednak kolejne rozczarowanie - marzenia się spełniają. - odparł rozmarzonym tonem, a piękny promienny uśmiech wykwitł mu na twarzy. Tym bardziej, że na horyzoncie widział już Craiga.
- Ugh, nienawidzę cię. - zrobiła minę oburzonego pięciolatka - I ostrzegam, że prędzej czy później to z ciebie wyciągnę.
- Ok, ok. - już jej nie słuchał, umysł skoncentrował na jak zawsze zabójczo wyglądającym nauczycielu. Wchodząc do sali skrzyżował krótkie spojrzenie ze swoim mężczyzną Moim mężczyzną? Uh, jak to nieprawdopodobnie brzmi!
Po kilku minutach uczniowie zajęli swoje miejsca, więc Craig rozpoczął zajęcia, usilnie starając się odepchnąć myśli o Lennoxie jak najgłębiej w zakamarki umysłu. Lecz jak tu sprostać takiemu wyzwaniu, gdy twój wzrok sam go odnajduje, podświadomie wędrując ku ostatniej ławce od okna. Na twarzy siedzącej w niej osoby gościł uśmiech, co sprawiało, że sam miał ochotę się uśmiechnąć. Może i nie grzeszył skromnością, myśląc w ten sposób, lecz nic nie mógł poradzić na świadomość tego, iż to on może być źródłem owego uśmiechu. Godzina minęła dość szybko, nawet nie zauważył, kiedy sygnał na przerwę przerwał mu mowę o stosunkach między Niemcami a ZSRR w okresie II wojny. Cóż, będzie musiał dokończyć jutro. Już on sobie to odbije.
- Lennox, proszę do mnie. - przywołał go do siebie akurat w momencie, gdy chłopak miał go minąć. Jego wierna towarzyszka zatrzymała się, najwyraźniej czekając na kolegę.
- Idź, dojdę. - zwrócił się do niej Niall. Meg zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem, ale wyszła z sali, pożegnawszy się z nauczycielem, siląc się przy tym na uprzejmość.
- Mam nadzieję, ze jesteś na tyle rozumny, aby nie mówić absolutnie nikomu - zaznaczył historyk - o tym, co się między nami wydarzyło. - ściszył mowę do półgłosu.
- Wstydzisz się? - spytał, zachodząc za biurko, następnie przysiadając na jego krawędzi.
- Nie tyle wstydzę, co myślę rozsądnie. - odparł. Przynajmniej póki co. Jak tak dalej pójdzie, to nie ręczę za siebie. Starał się nie myśleć o nieprzyzwoitych rzeczach.
- Wiem, jakie mogłoby to mieć konsekwencje, mimo wszystko aż tak głupi nie jestem.
Wiem? Ba, za mało powiedziane. Powinienem spieprzać jak najdalej. No, ale cóż... Jednak jestem trochę głupi. Trochę, żeby tylko. Śmiał się sam z siebie w duchu.
- Tego nie powiedziałem. - wcale nie miał go za tępego gówniarza. - Chciałem się tylko upewnić. I dlatego zapytam wprost. - postawił sprawę jasno - Jesteś na to gotów? Pytam teraz i daje szansę na zduszenie tego w zarodku. - szare tęczówki patrzyły z ogromną powagą zza okularów.
- W zarodku. - dobre sobie - To trzeba było się pytać, zanim wepchnąłeś mi język w usta.- stojący naprzeciw zgromił go ostrym spojrzeniem - Ale tak, jestem. A ty?
Craig odetchnął głęboko.
- Ja również. - odparł zwięźle. Po chwili na jego twarzy zawitał imitujący szyderstwo uśmieszek. - A mój język jak widać, potrafi być bardzo przekonujący. - Do reszty ocipiał, żeby wygadywać takie bzdury, jeszcze tutaj, w obrębie szkoły.
- Ha, żeby to jeszcze był on.
- Co mam przez to rozumieć? - dociekał.
- Nie ważne. Może kiedyś ci powiem. - wzruszył ramionami. Fuck, znów się wkopuję, tylko wyjdę na idiotę. Rawrr.
- A może dzisiaj? - zaproponował nieoczekiwanie dwudziestosiedmiolatek.
- Hm?
Zmniejszył dystans między nimi, wciąż pozostając w "bezpiecznej" odległości.
- Może dzisiaj powiesz mi, co miałeś na myśli. Kiedy się spotkamy. Co ty na to? - zapytał miękko.
- Mhm. Chyba nie mogę odmówić. - uśmiechnął się.
- Oczywiście, że nie. Jakby w ogóle istniała taka możliwość. - zmrużył oczy w typowy dla siebie sposób - Przyjdź o siedemnastej pod "nasz" sklep. Potem znajdziesz mnie już bez problemu.
- Yhm, ok. - przytaknął.
- No więc. - zaczął, odsuwając się nieznacznie - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - zarzucił torbę z powrotem na ramię, po czym odwróciwszy się, opuścił pomieszczenie. Gdyby tylko ktoś spojrzał w tabaczkowe tęczówki, mógłby dostrzec zawód.

Skończywszy pracę, nie skierował się prosto do domu, lecz od razu w stronę wiadomej okolicy. Z budynku szkolnego wyszedł wściekły jak osa, jako że był już właściwie spóźniony. Wymuszono na nim dodatkowe godziny, choć powinien skończyć znacznie wcześniej. Ledwo się wyrwał. Pognał do samochodu i po piętnastu minutach dotarł na umówione miejsce spotkania. Żywił nadzieję, iż Niall nadal tam jest, choć wiedział, że nie było obowiązkiem chłopaka czekać niczym wierny człeczyna na Godota.
A jednak był. Na wpół stał, na wpół siedział, oparty biodrami o pojemnik na piach, bijący po oczach odcieniem intensywnej żółci. Na uszy nałożył słuchawki, umilając sobie czas muzyką, przez cały czas wpatrując się w wyświetlacz telefonu - niby przeglądając listy odtwarzania, ale ciągle liczył upływające minuty.
Uniósł głowę w momencie, kiedy Impala wjechała na parking, pomimo to nie ruszył zadka ze skrzyni służącej mu za siedzisko.
Wiedział, że został zauważony, napotkał bowiem spojrzenie ciemnych oczu. Odczekał chwilę, po czym wysiadł, zostawiając pojazd na chodzie. Skierował się w stronę nastolatka.
- Przepraszam. - rzekł z zakłopotaniem. Od kiedy to czuł potrzebę, aby tłumaczyć się przed kimkolwiek? Nie, to nie to, wmawiał sobie. Po prostu Lennox zasłużył na wyjaśnienie. Każdy by tak postąpił w razie spóźnienia - Coś mi wypadło.
- Spoko. - wstał z zajmowanego przez siebie miejsca i otrzepał czarne spodnie - To gdzie mnie pan porywa, panie Erskine?
- Za dużo pytań, panie Lennox. - na powrót wsiadł za kierownicę. Niall usadowił się obok niego, w fotelu pasażera - Chyba będę musiał przytkać komuś tę jego śliczną buźkę. - zaśmiał się.
- Czyżby? Bo jeszcze sobie coś ubzduram.- Uniósł brew.
- A co na przykład? - wycofując się z parkingu, wykręcił, następnie wyjechał na ulicę.
- Że pożądasz mnie tylko w kontekście cielesnym.
Słowa młodszego go nie zaskoczyły, mógł się tego spodziewać, skoro sam nakręcał ten młynek.
- Cóż, jeśli mam być szczery - zaczął - to do ideału wiele ci brakuje. Ale nie zapominajmy o mnie. Ja też nim nie jestem. Okej, teraz na poważnie. Nie wplątywałbym się w to, gdybym nie miał zamiaru traktować cię poważnie. Owszem, odczuwam do ciebie pociąg. Nie wziął się on jednak znikąd.
- Rozumiem... - poczuł, jak pąsowieją mu policzki. Odwrócił się w drugą stronę, aby ukryć niechcianą oznakę zawstydzenia.
Niebawem zatrzymali się przy parterowym domu, na peryferiach miasta. Budynek był na oko niewielkich rozmiarów, które wynagradzało zadbane otoczenie. Działka otoczona niskim drewnianym płotkiem, w dużej części obrośniętym winoroślami, swoją drogą porastających też część budynku. Kilka krzewów na froncie działki i widoczny lasek za domem, który wchodził aż na teren posesji.
- Jesteśmy. - oznajmił, przerywając młodzieńcowi analizę otoczenia. Dał on wyraz swojemu zdziwieniu i niepewności, unosząc brew, ale nic nie powiedział.
- Coś nie tak? - zerknął w jego stronę.
- Nie.
- Na pewno?
- Yhym.
- W takim razie chodźmy.
- To chodźmy. - wysiadł z samochodu.
- To chodźmy. - powtórzył, choć robiło się to już niepoważne. Na twarzy igrał chłopięcy uśmieszek, kiedy szedł za swym miłosnym nabytkiem, z wzrokiem utkwionym czarnej skórzanej kurtce doń należącej.
Przeszli przez nieduży skrawek trawnika, gdzie ciągnął się chodnik z dość starych płyt betonowych, prowadzący do kilku schodków, po których wchodziło się na werandę jednokondygnacyjnej budowli o ceglanej fasadzie. Sam budynek miał ciepły jasnobrązowy odcień, dach natomiast dużo ciemniejszy, z wystającym nadeń kominem.
Niall stanął właśnie przed drzwiami, zaszedł go więc od tyłu, przytulając się do jego pleców, brodę zaś opierając na ramieniu. Dłonią trzymającą klucz sięgnął do zamka, by go otworzyć.
- Stoisz mi na drodze. - mruknął, jak gdyby mu to w ogóle mogło przeszkadzać. Wolne żarty. Byłby wtedy chyba niedorozwinięty.
- Doprawdy? Wystarczyło powiedzieć. - prychnął.
Weszli do środka. Nialla powitał ciasny i ciemny przedpokój. Zdjął trampki i czekał na mężczyznę, co okazało się całkiem zbyteczne, albowiem nie mogąc już tak dłużej - powstrzymywał się wystarczająco długo - dosięgnął go swoimi ustami, więżąc przy okazji między swymi rękoma, wspartymi o ścianę po obu stronach twarzy chłopaka.
Oparłszy się o zimną ścianę, jedną dłoń zacisnął na ubraniu Craiga. Oddając się pieszczocie, uchylił usta; tamten nie marnował czasu i skorzystał z okazji. Wkradłszy się do nich językiem, zataczał okręgi w gorącym wnętrzu, racząc się nimi.. Kubki smakowe wychwyciły charakterystyczną dla pasty do zębów nutkę mięty.
Gdy wreszcie oderwali się od siebie, szarooki otarł się nosem o nos nastolatka. Ująwszy zarumienioną twarzyczkę w dłonie, musnął usta ponownie
- Wybornie smakujesz. - wyszeptał mu w usta, po czym skubnął je raz jeszcze. Niall pokraśniał i zamruczał z zadowoleniem, pozwalając mu na wszystko, na co starszy miał ochotę.
Spojrzał nań z góry, od początku rozpoczynając długie namiętne karesy. Ujął chłodną w dotyku dłoń i zakończywszy pieszczotę, poprowadził gościa głębiej we wnętrze domu.
Kremowe ściany pokoju dziennego przyozdobione były czaro-białymi fotografiami. Lennoxa zastanawiało, czy przedstawiały one członków rodziny Erskine, czy też zupełnie obcych ludzi. O to postanowił spytać się przy innej okazji.
Umeblowanie było skromne, ale nie bez gustu: klasyczny regał w ciemnym kolorze, najprawdopodobniej z drewna orzecha włoskiego, uginający się pod ciężarem książek w towarzystwie telewizora, stał pomiędzy dwoma wysokimi oknami, w których wisiały białe firanki. Na środku pokoju umiejscowiono dwuosobową brązową sofę oraz fotel w tym samym odcieniu, naprzeciw niego biały kominek. W samym centrum, między nimi stał mały stoliczek, a na nim laptop w otoczeniu masy papierów, oraz kubka po porannej kawie.
Do niewielkiej kuchni utrzymanej w barwach bieli i kawy, wchodziło się z salonu przez łódkowatą ościeżnicę. Znajdowały się w niej podstawowe meble kuchenne: szafki wiszące i stojące, zlew, kuchenka gazowa, lodówka, mikrofala, czajnik. Pod oknem skierowanym na wschód mieścił się prostokątny drewniany stół pomalowany na biało, a przy nim trzy brązowe krzesła z miękkim obiciem.
- Witam w moich skromnych progach.
Czuł się nieswojo, nie wiedział, jak się zachować, ani co robić. - Mogę skorzystać z łazienki?
- Tamte drzwi, koło kominka. - wskazał skinieniem kierunek.
- Dzięki.
Po pięciu minutach wrócił i usiadł na kanapie. Dostrzegł że papiery jak i inne przedmioty wcześniej znajdujące się na stole, teraz zniknęły.
- Napijesz się czegoś? Soku, Herbaty? - spytał kasztanowowłosy, wychylając się z kuchni.
- Herbaty.
- Ok. Mam tylko zwykłą, może być? - upewnił się.
- Dobrze. Byleby nie była zbyt mocna.
Czajnik już po chwili pyknął w charakterystyczny dla siebie sposób, sygnalizując tym samym, że woda się zagotowała. Zalawszy nim zawartość dwóch kubków, z jednego z nich Craig usunął esencję smaku pod postacią torebki, zgodnie z zaleceniem przybyłego. W przeciwieństwie do niego, lubił czuć mocniejszy posmak
- Ile słodzisz?
- Dwie.
Dostosowując się do wytycznych rudowłosego, wsypał dwie łyżeczki cukru, sobie zaś trzy. Postawiwszy przygotowane napoje na stoliku, sam przysiadł obok Nialla.- Możesz powiedzieć mi, czego oczekujesz? - zapytał z nagła.
- Hm? Hah, wyjąłeś mi to z ust. - prychnął, ale zaraz spoważniał - Nie wiem.
- Ja też. - przyznał. Pochylił się do przodu, opierając łokcie o kolana, splecionymi dłońmi zaś podparł brodę. Niall, tak naprawdę nie mam nic wartościowego, co mógłbym ci dać. - Kompletnie nie wiem, co dalej. Niby wszystko stało się jasne, ale... - urwał.
- Nie wiesz, czy tego chcesz, rozumiem... - Właśnie, że nie rozumiem. Nie mów mi teraz, że chcesz mnie przelecieć i zostawić, albo że masz zamiar się wycofać. Bo co, bo nie mam cycków? Nie stop, nie wychodź przed orkiestrę. - Byłeś już wcześniej w... takim związku? - pytając, poczerwieniał. Serio, przy nim nie robi już niczego innego.
- Masz na myśli związek homoseksualny? Więc... Nie. - zaraz sprostował wcześniejsza wypowiedz - Nie byłem. Ty jesteś pierwszy.
- Dlaczego?
- Nie wiem. - stwierdził zgodnie z prawdą - Nigdy nie odczuwałem pociągu do osób tej samej płci. Owszem, mogłem stwierdzić, że któryś z napotkanych mężczyzn jest przystojny, wniosek ten opierał się jednak tylko i wyłącznie na stwierdzeniu wynikającym z obserwacji. - wyjaśnił - Ty jesteś inny. Pierwszy, o którym mogę powiedzieć, że... Przy tobie czuję się nieswojo z myślą, że jesteś kimś, kto zawrócił mi w głowie.
- I tylko tyle, zamieszałem ci w głowie?
Przełknął ślinę. Zadał sobie to samo pytanie. Czy ten chłopak, to co do niego czuję, o ile coś czuję, to tylko coś przelotnego? Nie, to niemożliwe. Erskine zażegnał jakiekolwiek wahania i wątpliwości. Jedno było pewne oraz najważniejsze: Niall Lennox nie był mu obojętny.
- Nie zrozum mnie źle. - postanowił ostrożnie dobierać słowa, na wszelki wypadek - Czuję, że jesteś dla mnie ważny i zależy mi na tobie. I... - zawiesił głos, nie będąc pewnym, czy może to powiedzieć. No już, wykrztuś to z siebie, idioto. - I że chcę z tobą być.
- Ale jesteś tego pewien?
- Tak. - Odpowiedź sama wyszła z jego ust - Tak, jestem pewien. - powtórzył, jakby sam utwierdzał się w tym przekonaniu.
- Mogę? - głupie pytanie. I tak nawet nie czekał na odpowiedź. Po prostu wtulił się w mężczyznę. Ten wzdrygnął się nieco zaskoczony.
- Oczywiście. - odparł bezsensownie, skoro czuł już ciepło ciała przy swoim własnym. Niall ukrył twarz w zagłębieniu jego szyi, przymykając oczy.
Objął go ręką, przyciągając bliżej siebie. Wtem zaświtała mu w głowie pewna kwestia, ciekawiąca go od niedawna.
- Swoją drogą od kiedy TO trwa? - kiedy doczekał się niemej odpowiedzi w postaci nierozumnego spojrzenia, sprecyzował - Od kiedy jesteś we mnie... - urwał, wciąż nie potrafił zbyt otwarcie o tym mówić. Czy tak trudno powiedzieć "zakochany"?
- Od roku.
- Jak to? - nie krył ogromu zdziwienia, jakie nim zawładnęło. Od roku... To znaczy, że właściwie od samego początku nauki młodego w tej szkole. Teraz do Craiga dotarły niejasne wcześniej przekazy, jak choćby te ukradkowe spojrzenia Lennoxa, gdy myślał, że starszy nie widzi.
- Rozumiem. - na twarz mężczyzny wypłynął uśmiech.
- Nie śmiej się. - wydął policzki, robiąc minę ofuczonego dzieciaka, co rozbawiło Craiga jeszcze bardziej.
- Nie śmieję się. Po prostu się cieszę. Miło wiedzieć, ze jestem na tyle atrakcyjny, by się komuś podobać.
- Serio? Nie mów, że nie zauważyłeś.
- A jest coś do zauważania? - zapytał, niby nie mając bladego pojęcia, o co może chodzić. Mów, Niall. Z przyjemnością posłucham.
- Popatrz na dziewczyny. - parsknął.
- Dziewczyny? Że niby co? Nie mów, ze jestem podobny.
- Trochę, ale nie o to chodzi... one ledwo powstrzymują ślinotok
- Uhm... - zabiję cię za to "trochę" - To chyba dobrze, że jestem wyględny.
- Chyba tak. - miał ochotę się z nim całować. Ale co on mógł, jak tego nawet nie umiał. Ugh, jak mu było z tego powodu wstyd.
- Cos taki czerwony, jak pensjonarka? - oczyma wyobraźni ujrzał obraz tego, jak mógłby sprawić, aby nadal takie pozostały, ba, nawet stały się jeszcze czerwieńsze. Odrzucił to jednak na bok, wraz z powrotem na ziemię.
- Nic.
- Odnoszę wrażenie, że nie chce pan ze mną rozmawiać, panie Lennox?
- Chcę, ale nie wiem, co mam mówić. - dukał.
- Cokolwiek wyjdzie z twoich ust, sprawi mi przyjemność - chciał znów go zawstydzić. Podziałało.
- Czyżby?
- Lubię brzmienie twojego głosu. - wymruczał. Szło mu coraz lepiej. Uśmiechnął się do siebie triumfalnie, szkarłatny rumieniec nie opuszczał lica nastolatka, który znów uciekł wzrokiem - Więc może powiesz coś jeszcze? - nie wiedzieć w jaki sposób, teraz to on bawił się w trącanie nosem jego szyi.
Odchylił ją, dając mu do niej dostęp.
- Hm? Więc masz zamiar milczeć? To do ciebie niepodobne. - skubnął skórę ustami, odkrywając tym samym jej niezwykłą wrażliwość. Chłopak zamruczał, nadstawiając szyję.
- Więc moje usta na coś się wreszcie przydały. - każde słowo wypowiadał osobno, na przemian po darowując swojemu chłopcu pieszczoty.
- Yhyym..
Narzędziem pieszczot, jakim był język, wyznaczył ścieżkę wzdłuż karku. Przeszedłszy przez delikatną linię szczęki, znalazł się tuż obok ust. Pocałunek przepełniała subtelna namiętność. Napierając nań ciężarem swojego ciała, zmusił chłopca do opadnięcia w pozycję leżącą. Teraz wisiał nad nim z doskonałym widokiem na nieskazitelne piękno osoby, będącej mu obecnie bliższą niż ktokolwiek. Składał coraz więcej pocałunków na zniewalającym ciele, którego wciąż było za mało.
Poddawał się wszystkim poczynaniom, dalej pozostając biernym, co strasznie go frustrowało. Jedynie gładził kark partnera opuszkami palców. Dla Craiga zaś poza smakowaniem Nialla nie liczyło się nic więcej.
Nienaumyślnie wsunął kolano pomiędzy nogi, drażniąc tym samym krocze młodszego i wydobywając zeń jęk. Dochodząc do wniosku że idzie to za daleko, Niall położył mu dłoń na klatce piersiowej i delikatnie odpychając, poprosił:
- Craig. Craig, przestań. - choć przeczył własnemu sercu, niestety to rozum okazał się silniejszy, wygrywając z wewnętrznymi pragnieniami.
- Aha, zaraz... - mruknął pośpiesznie, byleby tylko móc dalej cieszyć się słodyczą Nialla.
- Craig, proszę. – pchnął go nieco mocniej, dopiero wtedy obudził się całkowicie. Umysł powrócił do stanu używalności, szarooki odsunął się, zaskoczony siłą własnego odurzenia.
- Wybacz, poniosło mnie trochę. - Trochę, to raczej za mało powiedziane. Ty się na niego rzuciłeś, kretynie!
- Nic się nie stało. - zapewnił. Czuł, jak płoną mu policzki. Usiadł z powrotem, gdy tamten wreszcie z niego zszedł. Nie za bardzo wiedział, co powiedzieć.
- Jeszcze nie. - sprostował, patrząc mu przy tym w oczy nieodgadnionym spojrzeniem - Jak ty to robisz?
- Co? - przygryzł wargę zawstydzony całą sytuacją.
- Wystarczy jedno twoje spojrzenie, a mam ochotę się na ciebie rzucić...
Mówił tylko prawdę, nic poza tym.
- Uhm... Nie mogę, to... - To było ponad jego siły. Nie chciał oglądać teraz swojej twarzy w lustrze, czerwień osiągnęła swój najintensywniejszy odcień.
- Czy naprawdę jestem aż tak niewyżyty? - utkwił w nim rozbawione, lecz wciąż pozostające gorącym spojrzenie.
- Nie wiem.
- Myślę, że jednak tak. - westchnął, opierając tył głowy o miękki zagłówek.
- Umm. W sumie mi to pochlebia. - odezwał się cicho, uśmiechając przy tym delikatnie.
- Miło, że tak myślisz. - prowadzili konwersację, jak gdyby przed chwilą nic nie zaszło, a on wcale się doń nie dobierał. Powoli wracało względne unormowanie.
- Więc - ni z gruchy, ni z pietruchy, rzucił pierwszym lepszym pytaniem - Ten... co lubisz robić? - Serio, nie mogłem wymyślać nic lepszego? Choć w sumie chcę to wiedzieć. Wiedzieć o nim wszystko.
- Ciekawi cię to?
- A czemu nie miałoby? - pytanie najlepszą odpowiedzią na pytanie.
- No więc, skoro chcesz tego słuchać. - zaczął - Lubię oglądać seriale, słuchać muzyki, czytać, patrzeć w niebo, obserwować ludzi, spędzać czas z Meg i...
- I? - czemu Erskine odniósł wrażenie, że to „i” dotyczyło właśnie jego?
- Patrzeć na ciebie. Szczególnie, gdy mówisz o czymś, co jest twoją pasją, czyli historii... - znowu nie potrafił wydobyć z siebie słowa - Kiedy mnie przytulasz i całujesz.
W odwiedzi na te wyznania, zbliżył się znów, całując głęboko, powoli, namiętnie.
- Tak jak teraz? - zmusił go do ponownego wtulenia w swój tor.
- Yhymm. - zamruczał z zadowolenie.
- W porównaniu z tobą, historia zaczyna blado wypadać w rankingach.
- Aż trudno w to uwierzyć.
- W sumie to masz rację. Tego się nie spodziewałem. Że tak to się właśnie potoczy.
- Mhm... - przytaknął jedynie. - A ty co lubisz?
Ja? A co ja mogę lubić.
- Cóż, chyba zaczynam lubić ciebie. Reszta jest oczywista. - mruknął.
- Zaczynasz lubić? - powtórzył.
- "Jesteś mi bliski" nie znaczy "lubię cię". - odparł. Może nie powinien tego mówić? - Jesteś męczący, irytujący, ponadto masz do mnie zero szacunku. - widząc jego bezcenny wyraz twarzy, który pewnie nieprędko ujrzy, mrugnął szelmowsko - Żartowałem.
- Nieprawda, szanuję cię. Możesz zarzucić mi wszystko, ale nie to, że cię nie szanuję. - poderwał się gwałtownie, ignorując stwierdzenie „żartowałem”
- Więc co mają znaczyć twoje złośliwości?
- Głównie ukrywanie uczuć - uspokoił się nieco - i może trochę chęć zwrócenia na siebie uwagi.
- Hm. Jak o tym pomyśleć, to całkiem logiczne ze strony zakochanego podlotka. - uśmiechnął się złośliwie.
- I kto to mówi? - pokazując mu swój uroczy język, sprawił mu ogromną przyjemność
- Masz mi coś do zarzucenia, podlotku?
- Bo to ty zachowywałeś się bardzo profesjonalnie, szczególnie ostatnimi czasy. - ironizował.
- Na przykład?
- Serio, mam ci to przypominać? -widząc pytające spojrzenie szarych oczu, kontynuował - No więc: gabinet pielęgniarki, obserwowanie mnie, zarówno na lekcjach jak i przerwach... O! I gapienie się na mój tyłek, gdy prowadziłem lekcję.
- Cze... Co, skąd ty?! - Niall wyprowadził go z równowagi tak skutecznie, jak to miewał w zwyczaju - Skąd wiesz? - zapytał bezmyślnie.
- Czułem twój wzrok, poza tym inni uczniowie też mają oczy. Meg mi powiedziała. Tak w ogóle ona coś podejrzewa.
Zapowietrzył się.
- Meg Talbot... Musimy na nią uważać. - wydusił z siebie już normalnym tonem.
- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Poza tym nie będzie miała nic przeciwko naszemu... związkowi? - nie wiedział, jak nazwać relacje między nimi - Jedynie może nazwać cię pedofilem - zdobył się na żart.
- Nie ma żadnego związku. - odezwał się ostrzej, niż zamierzał. Zdenerwował się - Formalnie nie ma. - wyjaśnił naprędce, napotykając krzywe spojrzenie ze,strony młodszego - A co do tej dziewczyny... Jesteś pewien, że możesz jej zaufać?
- Co masz na myśli, mówiąc że to nie żaden związek? - odsunął się, puszczając mimo uszu pytanie dotyczące przyjaciółki - Zresztą, nieważne. - pokręcił głową i spojrzał na zegarek wskazujący prawie dwudziestą - Powinienem się zbierać. - znów wolał uciec, aniżeli usłyszeć, że jest kimś "tylko na chwilę".
- Racja. - nie mógł go tak zatrzymywać.- Podwieźć cię?
- Nie. - wstał - Powiedz mi tylko, gdzie jest najbliższy przystanek.
- Przecznicę stąd.Wychodzisz ode mnie i skręcasz w lewo. Potem cały czas prosto, za skrzyżowaniem już będzie przystanek.
- Dzięki. - ruszył do przedpokoju, gdzie ubrał się - To cześć. - wyszedł, nie czekając na odpowiedź.
- Cześć. - bąknął cicho. Mężczyźnie odpowiedziała głucha cisza.
Czemu miał wrażenie, że zbagatelizowanie nowo powstałej trudności było błędem?

3 komentarze:

  1. Em,no więc tak... Powaliły mnie te pytania Meg, o tym dziewictwie xd Dobre... noo i ten Niall za miły! Niech się z nim podroczy ^^ A no wgl to i tak po prosty zajefajne jak zawsze mi się podobało. No i em.. w sumie w pisaniu komentarzy jestem słaba.... :\ No cóż...No i piszcie dalej nie traćcie weny no i czekam na dalsze. ^^ Oczywiście że mi się podobało jak zawsze tak 5 gwiazdek ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi... Wonderful!! xD
    Ugh... Kompletnie nie wiem co napisać. :| Nienawidzę pisać komentarzy. ;33 Grr.
    Meg mnie wkurza xD Niall uroczy,a Craig.. w jakiś sposób też jest "super", ale mógłby uważać na słowa. ;33 Ogółem. Rozdzialik przepiękny (zresztą jak zwykle xD). Hwaiting!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra...
    No to tak
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie, po czterech rozdziałach jest na co liczyć.
    Czy mylę się, zakładając na podstawie istnienia strony pt "Księga 1", że nie będzie tylko jej, lecz także i następne? :)
    Oby tak, bo postaci moim zdaniem mają potencjał, by dojrzeć do miłości, podobnie jak to opowiadanie ma szansę się rozwinąć.

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń