Troszku trzeba było czekać, ale już jest. Mamy nadzieje że będzie się podobał i zachęcamy do pozostawiania komentarzy zarówno tych pochlebnych jak i zgryźliwych.
PS: Odsyłamy do rozdziału 2 który został skorygowany ^^
Wychodził właśnie ze
sklepu "Sam u Jacka" - nawiasem mówiąc, co za gejowska
nazwa - jak zawsze z tymi samymi zakupami: woda mineralna, coś do
żarcia, dwie paczki LM'ów mentolowych i duże opakowanie
ibuprofenu. Leniwe babsko. Jak zawsze mnie wysyła po te
paskudztwa. Ma szczęście, że ekspedientka mnie zna. Grrr, co z
tego, że miała ciężką zmianę. Jak tak dalej pójdzie, to nie
dożyje nawet trzydziestki. Swoja drogą ciekawe, o której wczoraj
wróciła? Spała do dziewiętnastej, więc pewnie późno. Albo i
wcześnie, zależy jak na to patrzeć...
- Dobry wieczór. - usłyszawszy za sobą zbyt znajomy głos, który wywołał w nim falę dreszczy, odwrócił się jak na komendę.
Cholera jasna, czy muszę go spotykać nawet w weekend? Jakby szkoła już nie wystarczała. Mniejsza z tym, że przez ostatnie dwa tygodnie rzadziej w niej bywałem. Prawdę powiedziawszy w ogóle nie był obecny.
Otaksował mężczyznę stojącego przed nim podejrzliwym spojrzeniem. Jak zawsze wyglądał zniewalająco. Krótkie, kasztanowe włosy opadały niesforną grzywką - stwarzającej pozory niegrzecznego chłopca - na twarz o kwadratowej szczęce o cienionej cieniem seksownego zarostu i surowych rysach, z której spoglądały z lekka przymrużone kocie oczy; patrząc bezpośrednio w szare tęczówki skryte za prostokątnymi oprawkami okularów, Niall doświadczał nieprzyjemnego uczucia, jakby obnażał się ze wszystkimi osobistymi aspektami życia, łącznie z tymi najpilniej strzeżonymi przed wydobyciem na światło dzienne. Innymi słowy Erskine jednym spojrzeniem nieświadomie usuwał mu stabilny grunt spod nóg w postaci poczucia bezpieczeństwa.
Nie! Niall, ogarnij się!
- Dobry wieczór. - odparł zimnym, wypranym z emocji głosem. Aaww yeah! Pełna kontrola i nerwy na wodzy. Mogę być z siebie dumny.
- Miło cię widzieć po tak długiej rozłące. - znów mówił do niego ze zbytnią poufałością.
Uświadomiwszy to sobie, powrócił do formalnej formy, pozostając przy tym skwapliwie uprzejmym - Cóż. - odchrząknął - Skoro już się ze sobą widzimy, panie Lennox, może potowarzyszył by mi pan podczas zakupów?
- Nie odczuwam takiej potrzeby, a poza tym - uniósł torbę z zakupami - właśnie wyszedłem. - popatrzył na niego jak na kompletnego idiotę - A teraz przepraszam, spieszę się- ruszył z powrotem w swoją stronę.
-Musimy porozmawiać - temu arbitralnemu tonowi nie sposób było odmówić - i to poważnie.
Chłopak nie zatrzymał się, za to nieznacznie zwolnił.
- Dobry wieczór. - usłyszawszy za sobą zbyt znajomy głos, który wywołał w nim falę dreszczy, odwrócił się jak na komendę.
Cholera jasna, czy muszę go spotykać nawet w weekend? Jakby szkoła już nie wystarczała. Mniejsza z tym, że przez ostatnie dwa tygodnie rzadziej w niej bywałem. Prawdę powiedziawszy w ogóle nie był obecny.
Otaksował mężczyznę stojącego przed nim podejrzliwym spojrzeniem. Jak zawsze wyglądał zniewalająco. Krótkie, kasztanowe włosy opadały niesforną grzywką - stwarzającej pozory niegrzecznego chłopca - na twarz o kwadratowej szczęce o cienionej cieniem seksownego zarostu i surowych rysach, z której spoglądały z lekka przymrużone kocie oczy; patrząc bezpośrednio w szare tęczówki skryte za prostokątnymi oprawkami okularów, Niall doświadczał nieprzyjemnego uczucia, jakby obnażał się ze wszystkimi osobistymi aspektami życia, łącznie z tymi najpilniej strzeżonymi przed wydobyciem na światło dzienne. Innymi słowy Erskine jednym spojrzeniem nieświadomie usuwał mu stabilny grunt spod nóg w postaci poczucia bezpieczeństwa.
Nie! Niall, ogarnij się!
- Dobry wieczór. - odparł zimnym, wypranym z emocji głosem. Aaww yeah! Pełna kontrola i nerwy na wodzy. Mogę być z siebie dumny.
- Miło cię widzieć po tak długiej rozłące. - znów mówił do niego ze zbytnią poufałością.
Uświadomiwszy to sobie, powrócił do formalnej formy, pozostając przy tym skwapliwie uprzejmym - Cóż. - odchrząknął - Skoro już się ze sobą widzimy, panie Lennox, może potowarzyszył by mi pan podczas zakupów?
- Nie odczuwam takiej potrzeby, a poza tym - uniósł torbę z zakupami - właśnie wyszedłem. - popatrzył na niego jak na kompletnego idiotę - A teraz przepraszam, spieszę się- ruszył z powrotem w swoją stronę.
-Musimy porozmawiać - temu arbitralnemu tonowi nie sposób było odmówić - i to poważnie.
Chłopak nie zatrzymał się, za to nieznacznie zwolnił.
Uh mam przerąbane
~***~
Szli obok siebie, pomiędzy sklepowymi półkami. Niall z miną obrażonego pięciolatka, zaś Craig nią rozbawiony.
- Coś taki skrzywiony? - zdał się na swoją prostolinijność. Już wcześniej doszedł do wniosku, że to w sumie nie ma nic złego w rozmowie z uczniem, poza terenem szkolnej placówki, zwłaszcza że doszło do miej w wyniku najzwyklejszych przypadków - Moje towarzystwo jest aż tak uciążliwa? - spytał z uśmiechem, który otwarcie mówił, iż starszy się z niego naigrywa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - burknął pod nosem, twarzą zwróconą do półek. Zignorował fakt, iż rozmawia ze starszym od siebie o jakieś dziesięć lat facetem, któremu powinien okazywać szacunek. Sam mu się narzuca, więc niech nie liczy na nie wiadomo co - To o czym chciałeś porozmawiać?
- A jak myślisz, chłopcze? - znaczące spojrzenie oraz brzmienie głosu wyrażało dezaprobatę. Jednakże z obojga można było wywnioskować, że naprawdę się martwi. A może to tylko złudzenie.
- No nie wiem. Olimpiada? - zgadywał. Bo niby o co innego mogłoby chodzić? - Nie zmienię zdania.
- Dlaczego? - zadał kolejne pytanie, jednocześnie chwytając opakowanie cukru. Niedługo zamieni się to w przesłuchanie. Widział, że pytania stawiają chłopaka w trudnym położeniu, mimo to cierpliwie czekał na odpowiedz.
- Mam swoje powody. - odburknął. Przecież ci nie powiem, że to przez ciebie. Że miękną mi kolana, a serce wariuje, gdy tylko cię widzę. Cholera, ile nerwów kosztuje mnie ta rozmowa.
- Jakby ktoś się przejmował twoimi powodami. - prychnął, siląc się na pogardliwy ton. Nie wyszło. Zamiast tego usłyszał we własnym głosie... Żal? Co to ma do cholery znaczyć? - Ja się przejmuję. - szepnął prawie że bezgłośnie. A jednak Niall usłyszał jego wypowiedź. Zatrzymał się gwałtownie, wpatrując w mężczyznę z niemałym zdziwieniem.
~***~
Szli obok siebie, pomiędzy sklepowymi półkami. Niall z miną obrażonego pięciolatka, zaś Craig nią rozbawiony.
- Coś taki skrzywiony? - zdał się na swoją prostolinijność. Już wcześniej doszedł do wniosku, że to w sumie nie ma nic złego w rozmowie z uczniem, poza terenem szkolnej placówki, zwłaszcza że doszło do miej w wyniku najzwyklejszych przypadków - Moje towarzystwo jest aż tak uciążliwa? - spytał z uśmiechem, który otwarcie mówił, iż starszy się z niego naigrywa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - burknął pod nosem, twarzą zwróconą do półek. Zignorował fakt, iż rozmawia ze starszym od siebie o jakieś dziesięć lat facetem, któremu powinien okazywać szacunek. Sam mu się narzuca, więc niech nie liczy na nie wiadomo co - To o czym chciałeś porozmawiać?
- A jak myślisz, chłopcze? - znaczące spojrzenie oraz brzmienie głosu wyrażało dezaprobatę. Jednakże z obojga można było wywnioskować, że naprawdę się martwi. A może to tylko złudzenie.
- No nie wiem. Olimpiada? - zgadywał. Bo niby o co innego mogłoby chodzić? - Nie zmienię zdania.
- Dlaczego? - zadał kolejne pytanie, jednocześnie chwytając opakowanie cukru. Niedługo zamieni się to w przesłuchanie. Widział, że pytania stawiają chłopaka w trudnym położeniu, mimo to cierpliwie czekał na odpowiedz.
- Mam swoje powody. - odburknął. Przecież ci nie powiem, że to przez ciebie. Że miękną mi kolana, a serce wariuje, gdy tylko cię widzę. Cholera, ile nerwów kosztuje mnie ta rozmowa.
- Jakby ktoś się przejmował twoimi powodami. - prychnął, siląc się na pogardliwy ton. Nie wyszło. Zamiast tego usłyszał we własnym głosie... Żal? Co to ma do cholery znaczyć? - Ja się przejmuję. - szepnął prawie że bezgłośnie. A jednak Niall usłyszał jego wypowiedź. Zatrzymał się gwałtownie, wpatrując w mężczyznę z niemałym zdziwieniem.
Czy ja dobrze
usłyszałem? On się o mnie martwi? Nie, Niall. To po prostu
nauczycielska troska, ogarnij dupsko. Odchrząknąwszy, ruszył
dalej - Nie musi pan, doskonale dam sobie radę bez pańskiej łaski
- powiedział chłodno. Mimo wszystko zrobiło mu się przyjemnie,
nawet jeżeli nie miał powodów się łudzić.
-Że co? Dzieciaku, ależ ty jesteś irytujący Żaden z moich uczniów nie doczekał jeszcze objawienia mojej łaskawości. I nie doczeka. - wyraźnie zaznaczył, pchając wózek. No właśnie, żaden z uczniów. Tylko czy ty aby na pewno jesteś dla mnie wyłącznie jednym z nich? Ta kwestia dręczyła mężczyznę od pewnego czasu, odbierając rozsądny tok myślenia.
- To w takim razie nie powinno mnie tu być. - warknął - Myśli pan, że nie mam swoich spraw? Powinienem być już w domu i zająć się... sobą. Możemy iść już do kasy? Jakoś nie uśmiecha mi się dalsze tracenie czasu.
- To już twoja sprawa czy powinieneś tu być czy też nie. Ale muszę przyznać, że nasze spotkanie jest mi nawet na rękę. - mówił nieodgadnionym głosem, z twarzy też nie dało rady nic wyczytać. Jakby starto z niej wszelki wyraz mokrą szmatką; był teraz czystą, niezapisaną tablicą.
Dalej kluczyli między regałami. Czyżby podświadomie chciał przeciągnąć czas ich pobytu tutaj? Przecież wszystko po co przyszedł, miał już w wózku. Nieważne. Musi zakończyć wreszcie te głupie gierki. Przez tego szczyla nie może spokojnie zasnąć w nocy.
- Moja? Niby z własnej woli tu przyszedłem?
- Mogłeś się nie zgodzić.
Mogłem się nie zgodzić? Dobre sobie. Trzymajcie mnie, bo zrobię z miejsca go zatłukę. - Dupek. - mruknął pod nosem, ale tak żeby tamten usłyszał.
Zaśmiał się cicho, słysząc obelgę. Nic nie mógł na to poradzić. Gdyby to były inne okoliczności, najpewniej nieźle by się rozeźlił, biorąc słowa Lennoxa za osobistą zniewagę. Zamiast tego śmiał się jak głupi.
- Od dłuższego czasu nikt tak mnie nie rozczulił, wiesz? - instynktownie sięgnął do bujnej czupryny, mierzwiąc ją.
- To już pański problem, że ma pan ubogie życie prywatne. - odtrącił jego dłoń i poprawił włosy. Czuł jak głęboki rumieniec wykwita mu na policzkach. Nie no, czemu? Nienawidzę tych piekielnych rumieńców! Kiedyś wytnę sobie policzki i będzie po kłopocie.
Erskine z miejsca zaprzestał obnoszenia się ze swą radością. W jednej chwili oblicze mężczyzny stało się tak chłodne jak zawsze, zapomniał też o wcześniejszej, a co najważniejsze szczerej uprzejmości. Zastąpiła ją ta wymuszona. - Nie zapominaj się chłopcze. - rzekł, po czym odwróciwszy się na pięcie, udał się w stronę kasy, pozostawiając skonsternowanego Lennoxa samemu sobie. Tamten niebawem dogonił mężczyznę.
- Ja mam się nie zapominać? - fuknął, łapiąc mężczyznę za ramie i zatrzymując go - JA?! Dobre sobie, to pan mnie napastuje, obmacuje, nagabuje i nie chce się ode mnie odpierdolić! - miał w dupie, niech ludzie patrzą. I co, że przeklina do nauczyciela? Świat się nie zawali. Cała ta sytuacja strasznie ciemiężyła na nim, a wszelaki dotyk szarookiego przyprawiał o palpitacje serca. Ja się zapominam?! No, bez jaj. To zdanie wywołało w nim jakiś dziwny gniew.
- W tej chwili raczej wychodzi na moje. - stwierdził, podchodząc do kasy, następnie wypakowując towar na kontuar sklepowy, za którym stała sprzedawczyni.
Zabiję go! Obiecuję, że kiedyś własnoręcznie obedrę go ze skóry! Niall pieklił się wewnętrznie, lecz nic już nie odpowiedział. Craig wyjął ze skórzanego portfela banknot i rzuciwszy go na ladę, wyszedł ze sklepu, nie czekając, aż kobieta wyda reszty, której suma i tak wynosiła kilkanaście pensów. Zabierając ze sobą siatkę oraz upierdliwego małolata na doczepkę, wsiadł do czarnego chevroleta(marka: chevrolet model: impala rocznik:67). Zanim się zorientował ten mały chłystek otwierał już drzwi ze strony pasażera. Nie wiedzieć czemu, zamienili się rolami i to on miał teraz ochotę znaleźć się poza zasięgiem działania małego diabła.
- Pytam pierwszy i ostatni raz: co robisz? - logicznie rzecz biorąc sam za nim ganiał, delikatnie mówiąc, a teraz broni się przed rozmową, jakby od tego zależało jego życie. Nie mógł znieść myśli, ze zamienili się miejscami w taki sposób.
-Że co? Dzieciaku, ależ ty jesteś irytujący Żaden z moich uczniów nie doczekał jeszcze objawienia mojej łaskawości. I nie doczeka. - wyraźnie zaznaczył, pchając wózek. No właśnie, żaden z uczniów. Tylko czy ty aby na pewno jesteś dla mnie wyłącznie jednym z nich? Ta kwestia dręczyła mężczyznę od pewnego czasu, odbierając rozsądny tok myślenia.
- To w takim razie nie powinno mnie tu być. - warknął - Myśli pan, że nie mam swoich spraw? Powinienem być już w domu i zająć się... sobą. Możemy iść już do kasy? Jakoś nie uśmiecha mi się dalsze tracenie czasu.
- To już twoja sprawa czy powinieneś tu być czy też nie. Ale muszę przyznać, że nasze spotkanie jest mi nawet na rękę. - mówił nieodgadnionym głosem, z twarzy też nie dało rady nic wyczytać. Jakby starto z niej wszelki wyraz mokrą szmatką; był teraz czystą, niezapisaną tablicą.
Dalej kluczyli między regałami. Czyżby podświadomie chciał przeciągnąć czas ich pobytu tutaj? Przecież wszystko po co przyszedł, miał już w wózku. Nieważne. Musi zakończyć wreszcie te głupie gierki. Przez tego szczyla nie może spokojnie zasnąć w nocy.
- Moja? Niby z własnej woli tu przyszedłem?
- Mogłeś się nie zgodzić.
Mogłem się nie zgodzić? Dobre sobie. Trzymajcie mnie, bo zrobię z miejsca go zatłukę. - Dupek. - mruknął pod nosem, ale tak żeby tamten usłyszał.
Zaśmiał się cicho, słysząc obelgę. Nic nie mógł na to poradzić. Gdyby to były inne okoliczności, najpewniej nieźle by się rozeźlił, biorąc słowa Lennoxa za osobistą zniewagę. Zamiast tego śmiał się jak głupi.
- Od dłuższego czasu nikt tak mnie nie rozczulił, wiesz? - instynktownie sięgnął do bujnej czupryny, mierzwiąc ją.
- To już pański problem, że ma pan ubogie życie prywatne. - odtrącił jego dłoń i poprawił włosy. Czuł jak głęboki rumieniec wykwita mu na policzkach. Nie no, czemu? Nienawidzę tych piekielnych rumieńców! Kiedyś wytnę sobie policzki i będzie po kłopocie.
Erskine z miejsca zaprzestał obnoszenia się ze swą radością. W jednej chwili oblicze mężczyzny stało się tak chłodne jak zawsze, zapomniał też o wcześniejszej, a co najważniejsze szczerej uprzejmości. Zastąpiła ją ta wymuszona. - Nie zapominaj się chłopcze. - rzekł, po czym odwróciwszy się na pięcie, udał się w stronę kasy, pozostawiając skonsternowanego Lennoxa samemu sobie. Tamten niebawem dogonił mężczyznę.
- Ja mam się nie zapominać? - fuknął, łapiąc mężczyznę za ramie i zatrzymując go - JA?! Dobre sobie, to pan mnie napastuje, obmacuje, nagabuje i nie chce się ode mnie odpierdolić! - miał w dupie, niech ludzie patrzą. I co, że przeklina do nauczyciela? Świat się nie zawali. Cała ta sytuacja strasznie ciemiężyła na nim, a wszelaki dotyk szarookiego przyprawiał o palpitacje serca. Ja się zapominam?! No, bez jaj. To zdanie wywołało w nim jakiś dziwny gniew.
- W tej chwili raczej wychodzi na moje. - stwierdził, podchodząc do kasy, następnie wypakowując towar na kontuar sklepowy, za którym stała sprzedawczyni.
Zabiję go! Obiecuję, że kiedyś własnoręcznie obedrę go ze skóry! Niall pieklił się wewnętrznie, lecz nic już nie odpowiedział. Craig wyjął ze skórzanego portfela banknot i rzuciwszy go na ladę, wyszedł ze sklepu, nie czekając, aż kobieta wyda reszty, której suma i tak wynosiła kilkanaście pensów. Zabierając ze sobą siatkę oraz upierdliwego małolata na doczepkę, wsiadł do czarnego chevroleta(marka: chevrolet model: impala rocznik:67). Zanim się zorientował ten mały chłystek otwierał już drzwi ze strony pasażera. Nie wiedzieć czemu, zamienili się rolami i to on miał teraz ochotę znaleźć się poza zasięgiem działania małego diabła.
- Pytam pierwszy i ostatni raz: co robisz? - logicznie rzecz biorąc sam za nim ganiał, delikatnie mówiąc, a teraz broni się przed rozmową, jakby od tego zależało jego życie. Nie mógł znieść myśli, ze zamienili się miejscami w taki sposób.
- Zakupy? - mówiąc to,
sięgnął po siatkę. Miał już zamknąć drzwi, ale zrezygnował.
Nachyliwszy się z powrotem, spojrzał badawczo ma mężczyznę - Nie
rozumiem, o co panu chodzi, ale zachowuje się pan gorzej niż baba w
ciąży. Tssk, też mi pedagog. -parsknął, głos miał lodowaty, a
oczy nawiedziła irytacja.
Naprawdę miał już dość. Życie jakie sobie ułożył, znów zaczynało się walić, wymykać spod kontroli. A on zamiast logicznie podejść do sprawy, całą winę zwalał na tego dzieciaka. Musi coś z tym zrobić, po prostu musi.
Najlepiej powiedz prawdę.
- Słuchaj, młody. - zaczął - Może masz rację.
- O, wreszcie ktoś przejrzał na oczy. - zadrwił. Na zewnątrz panował chłód wspomagany przez wiatr. Chłopak zdecydował się wsiąść do auta, żeby nie marznąć.
- Rzeczywiście mógłbym uchodzić za nieco rozstrojonego, jak to ująłeś. - przyznał Erskine, przywdziewając dobrą minę do złej gry. Nie wiedzieć czemu jego położenie rozbawiło go. Uniósłszy nieznacznie kąciki ust, mówił dalej. - Już sam fakt przyznania ci racji tego dowodzi. Ale mniejsza z tym. - oparł się wygodniej o siedzenie - Chciałem wyjaśnić pewne kwestie, a teraz nawet nie wiem od czego zacząć.
- Jeśli chodzi o konkurs, to się zastanowię, a o moje niechodzenie do szkoły też nie ma się pan co martwić.
Niech mu będzie. Przemyślę sprawę z tym beznadziejnym konkursem. Może wtedy da mi święty spokój.
- Nie ma się nad czym zastanawiać. - odparł - Co do twojego udziału, mówiłem im wszystkim, ze to najgorsza z możliwych idei. Twoja nieobecność w szkole też mnie już nie martwi. To, co robisz ze swoją edukacją jest twoim wyborem i zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Aczkolwiek żaden z tych tematów nie jest tym najważniejszym.
Emm, że co? Chyba jestem głupi. W takim razie o co mu chodzi? Był pewien, że zaraz zacznie się kolejna z rozmów w stylu "Masz chodzić do szkoły, bo bla bla bla..."
- Więc o co chodzi?
- Przejedziemy się?
Że co proszę? Przejechać? Z tobą? No chyba nie!
- Ok. - przystał na propozycję wbrew zdrowemu rozsądkowi. Co ze mną nie tak?!
Craig odpalił silnik i Impala ruszyła z charakterystycznym dla siebie mruczeniem.
Jechali jakieś dziesięć minut w ciszy, aż Erskine zjechał w boczną ciemną drogą. Okeeej, to nie wróży to nic dobrego. Ale błagam, niech nie będzie pedofilem-psychopatą, bo naprawdę nie umiem biegać.
Zatrzymał samochód przy samej rzece. Przekręcił kluczyk w stacyjce, zaciągnął hamulec ręczny, wziął głęboki oddech i popatrzył na młodszego. Chwilę się w niego wpatrywał, w końcu przetarł twarz dłońmi i wysiadł. Dla Nialla jego zachowanie było co najmniej dziwne. Nieco obawiał się, co może się wydarzyć, jeśli wysiądzie, ale mimo to wyszedł z auta. Podszedł do Craiga i tak jak on przysiadł na masce wozu.
- Myślę... że dzieje się coś dziwnego. - oznajmił po dłuższym okresie milczenia. Niall nie ponaglał go, sam bowiem był nie mniej zestresowany od dwudziestosiedmiolatka.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi, westchnął ciężko. Woli już mieć to za sobą. - Chyba jesteś mi bliższy, niżbym chciał.
Oczy rudowłosego zrobiły się wielkie i okrągłe jak dwa talerze, serce na chwilę zaprzestało działalności.
Naprawdę miał już dość. Życie jakie sobie ułożył, znów zaczynało się walić, wymykać spod kontroli. A on zamiast logicznie podejść do sprawy, całą winę zwalał na tego dzieciaka. Musi coś z tym zrobić, po prostu musi.
Najlepiej powiedz prawdę.
- Słuchaj, młody. - zaczął - Może masz rację.
- O, wreszcie ktoś przejrzał na oczy. - zadrwił. Na zewnątrz panował chłód wspomagany przez wiatr. Chłopak zdecydował się wsiąść do auta, żeby nie marznąć.
- Rzeczywiście mógłbym uchodzić za nieco rozstrojonego, jak to ująłeś. - przyznał Erskine, przywdziewając dobrą minę do złej gry. Nie wiedzieć czemu jego położenie rozbawiło go. Uniósłszy nieznacznie kąciki ust, mówił dalej. - Już sam fakt przyznania ci racji tego dowodzi. Ale mniejsza z tym. - oparł się wygodniej o siedzenie - Chciałem wyjaśnić pewne kwestie, a teraz nawet nie wiem od czego zacząć.
- Jeśli chodzi o konkurs, to się zastanowię, a o moje niechodzenie do szkoły też nie ma się pan co martwić.
Niech mu będzie. Przemyślę sprawę z tym beznadziejnym konkursem. Może wtedy da mi święty spokój.
- Nie ma się nad czym zastanawiać. - odparł - Co do twojego udziału, mówiłem im wszystkim, ze to najgorsza z możliwych idei. Twoja nieobecność w szkole też mnie już nie martwi. To, co robisz ze swoją edukacją jest twoim wyborem i zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Aczkolwiek żaden z tych tematów nie jest tym najważniejszym.
Emm, że co? Chyba jestem głupi. W takim razie o co mu chodzi? Był pewien, że zaraz zacznie się kolejna z rozmów w stylu "Masz chodzić do szkoły, bo bla bla bla..."
- Więc o co chodzi?
- Przejedziemy się?
Że co proszę? Przejechać? Z tobą? No chyba nie!
- Ok. - przystał na propozycję wbrew zdrowemu rozsądkowi. Co ze mną nie tak?!
Craig odpalił silnik i Impala ruszyła z charakterystycznym dla siebie mruczeniem.
Jechali jakieś dziesięć minut w ciszy, aż Erskine zjechał w boczną ciemną drogą. Okeeej, to nie wróży to nic dobrego. Ale błagam, niech nie będzie pedofilem-psychopatą, bo naprawdę nie umiem biegać.
Zatrzymał samochód przy samej rzece. Przekręcił kluczyk w stacyjce, zaciągnął hamulec ręczny, wziął głęboki oddech i popatrzył na młodszego. Chwilę się w niego wpatrywał, w końcu przetarł twarz dłońmi i wysiadł. Dla Nialla jego zachowanie było co najmniej dziwne. Nieco obawiał się, co może się wydarzyć, jeśli wysiądzie, ale mimo to wyszedł z auta. Podszedł do Craiga i tak jak on przysiadł na masce wozu.
- Myślę... że dzieje się coś dziwnego. - oznajmił po dłuższym okresie milczenia. Niall nie ponaglał go, sam bowiem był nie mniej zestresowany od dwudziestosiedmiolatka.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi, westchnął ciężko. Woli już mieć to za sobą. - Chyba jesteś mi bliższy, niżbym chciał.
Oczy rudowłosego zrobiły się wielkie i okrągłe jak dwa talerze, serce na chwilę zaprzestało działalności.
- S-słucham? - spytał
niepewnie. Nie wiedział, czy się przypadkiem nie przesłyszał.
- Nie będę się powtarzał. – syknął, broniąc się. Uraziło go niedowierzanie chłopaka. On się przed niem otwiera, jak ten idiota, a on co?
- Bezduszny dupek. - odwrócił twarz w drugą stronę - Nie pogrywaj sobie tak z moimi uczuciami. - warknął, zaciskając dłonie w pięści i chowając ból za złością. Co za cham. Mówi coś takiego i po co. Zwodzi mnie, sprawdza... Chwila. Czy ja właśnie powiedziałem o uczuciach? Cholera jasna!
- Kto tu z kim pogrywa?! - chwycił go za nadgarstek, stając przed nim. Stało się to, czego obawiał się przez ostatnie dni - wybuchł, odkrywając sekrety kotłujące się w jego wnętrzu. Sekrety dotyczące Nialla. Przecież nie powie mu o swojej chcicy, jaką obudziło nieustanne myślenie o nim, co samo w sobie było absurdalne - Jeśli myślisz, że zadawałbym sobie tyle trudu, żeby z ciebie zażartować - mówił twardo, ich oblicza dzieliły centymetry, oddechy mieszały się - to się mylisz.- ostatnie zdanie wypowiedział już łagodnie, nawet rysy twarzy złagodniały.
Serce Lennoxa nie wiedziało, czy wyskoczyć z piersi, czy się zatrzymać. Z rozszerzonych oczu wypłynęła łza. Nie miał pojęcia, co robić, bliskość i zapach mężczyzny sprawiły, że zaczęło wirować mu w głowie, zaś mętlik w niej panujący nie pomagał mu w doprowadzeniu się do względnego porządku.- No... No weźże się w garść, chłopcze. - szturchnął go lekko ramieniem, zakłopotany faktem, iż doprowadził chłopaka do płaczu. Chciał się odsunąć, zdystansować się - co utożsamiał z bezpieczeństwem - jednak coś mu na to nie pozwalało. Choć rozum wyraźnie krzyczał, głos duszy skutecznie zagłuszał wewnętrzne protesty.
- Przepraszam. - pociągnął nosem.
- słucham? - spytał zdziwiony.
- Nie będę się powtarzał. - powtórzył wbrew logice, kopiując wcześniejsze słowa.
- Och, zamilcz wreszcie. - to mówiąc, zamknął jego usta swoimi. Naparł na niego swoim ciałem, znacznie silniejszym od szczupłej postaci nastolatka. Przygniótłszy go do maski samochodu, ani na chwilę nie puszczając drobnej dłoni, z którą przed momentem spotkała się jego własna, całował do utraty tchu.
W szoku rozchylił usta, mężczyzna wykorzystał to, wdzierając się w nie. Językiem badał ich wnętrze, zachęcał do współdziałania. Tak czy owak młodszy pozostawał bierny wobec swojego pierwszego pocałunku. Cholera, pierwszy raz oddaję Craigowi Erskinowi. Obiektowi moich rocznych westchnień. I tym razem to prawda. To dzieje się naprawdę. On mnie całuje! O borze sosnowy, marzenia się spełniają!! Wolną dłoń zacisnął na koszuli mężczyzny, co było możliwe dzięki rozpiętemu prochowcowi.
Dopiero gdy oderwał się od soczystych warg, zdał sobie sprawę z powagi swego czynu. Spojrzał w tabaczkowe tęczówki, patrzące z rozmarzeniem w przestrzeń. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, cokolwiek, nie wiedział jednak co powiedzieć, podobnie zresztą jak i Lennox. Stali tak, wpatrując się w siebie, obaj zszokowani przebiegiem wydarzeń.
- To... to był mój pierwszy pocałunek. - wyznał w końcu Niall, przełamując tym gęstniejącą ciszę. Niby po co to powiedział? Może chciał się usprawiedliwić?
- Pierwszy i nie ostatni z mojej strony, zapewniam. - zripostował mu basowym pomrukiem. W co ty się pakujesz, idioto?!
Wtulił się w jego tors, kryjąc tym samym pogłębiający się rumieniec.
- To sen prawda? Zaraz znowu obudzę się na historii? - myśl wymsknęła się sama z pomocą szeptu.
- Słucham? - nagle stracił rezon. Niewidzialne trybiki w głowie zaczęły się obracać, szybko składając elementy układanki w całość - Jaki znów sen? - zadał pytanie bez potrzeby. Już chyba orientował się w miarę, o co biega. Chciał to po prostu usłyszeć.
- Nieważne. - poczuł, jak robi się już purpurowy. Piekielne rumieńce. Ugh, jak ja ich nienawidzę!
- Wszystko jest ważne, jeśli dotyczy ciebie. - zmusił go do oderwania głowy od swej klatki piersiowej. Sam nawet nie podejrzewał się o tak płytkie odzywki. Czasy miłostek dawno minęły, a on co? Dogadza sobie ze smarkaczem, jakby sam był jednym z nich. Mimo wewnętrznej niechęci i nakazów, nadal nie wypuszczał Nialla ze swych objęć.
- Umm... No bo... Nie każ mi tego mówić! - odwrócił wzrok, było mu wstyd, w dodatku sam się w to wpakował.
- Nie musisz nic mówić. - odparł z łobuzerskim błyskiem w oku. Uśmiech wyrażał głęboką satysfakcję - I tak już wiem. - szepnął mu do ucha.
Chyba już bardziej czerwonym być nie można. Że co? Że jak? Wiedział? Od kiedy? Jak...? Miał w głowie tyle pytań, ale zamiast nimi sypać, po prostu wczepił się w niego sobą jeszcze mocniej.
- Co teraz będzie? - spytał. Co powinniśmy zrobić? Co ja powinienem zrobić? Przecież obaj jesteśmy mężczyznami. Niby od dawna dla mnie to nie problem, ale dla reszty świata... Poza tym, jest ode mnie starszy o jakieś dziesięć lat! I jest moim nauczycielem. A co jak mu się odwidzi? Albo chce się zabawić?
- Nie wiem. - westchnął, ściskając go tak mocno, jakby bał się, że może zaraz uciec. Stali tak wtuleni w siebie, sami nie wiedzieli ile. Koniec końców Niallowi zaczęła dawać się we znaki niska temperatura.
- Zimno mi, wracajmy. - poprosił. Nie jego wina, że był ciepłolubny.
- Ach, jasne. - był zły na siebie, że sam o tym nie pomyślał. - Do samochodu, w te pędy. - z rozpędu klepnął go lekko w tyłek.
Zaśmiał się cicho, ale posłusznie wsiadł. Nadal w to nie wierzył. I jeszcze ta diametralna zmiana w zachowaniu Erskina. Jakby ktoś odwrócił człowieka o sto osiemdziesiąt stopni.
- Dobrze, następnym razem będę bardziej marudny.
Odpalił auto ruszyło z miejsca. Jechali dłuższy czas w milczeniu.
- Podaj mi adres. - odezwał się nagle.
- Hm? Jaki adres?
- Twojego domu.
- A... Odwieź mnie pod sklep.
- Pod sklep?
- No tak, co w tym dziwnego?
- Nic, nic. Jak chcesz. - nie oponował, odwiózł go tam, gdzie zostało powiedziane.
Po kilku kolejnych minutach zajechali na parking sklepowy.
-Dobranoc. - Niall chciał
już wysiąść, ale Craig zatrzymał go, łapiąc za dłoń.
Przysunął się i złożył czuły pocałunek na czole
rudowłosego.- Nie będę się powtarzał. – syknął, broniąc się. Uraziło go niedowierzanie chłopaka. On się przed niem otwiera, jak ten idiota, a on co?
- Bezduszny dupek. - odwrócił twarz w drugą stronę - Nie pogrywaj sobie tak z moimi uczuciami. - warknął, zaciskając dłonie w pięści i chowając ból za złością. Co za cham. Mówi coś takiego i po co. Zwodzi mnie, sprawdza... Chwila. Czy ja właśnie powiedziałem o uczuciach? Cholera jasna!
- Kto tu z kim pogrywa?! - chwycił go za nadgarstek, stając przed nim. Stało się to, czego obawiał się przez ostatnie dni - wybuchł, odkrywając sekrety kotłujące się w jego wnętrzu. Sekrety dotyczące Nialla. Przecież nie powie mu o swojej chcicy, jaką obudziło nieustanne myślenie o nim, co samo w sobie było absurdalne - Jeśli myślisz, że zadawałbym sobie tyle trudu, żeby z ciebie zażartować - mówił twardo, ich oblicza dzieliły centymetry, oddechy mieszały się - to się mylisz.- ostatnie zdanie wypowiedział już łagodnie, nawet rysy twarzy złagodniały.
Serce Lennoxa nie wiedziało, czy wyskoczyć z piersi, czy się zatrzymać. Z rozszerzonych oczu wypłynęła łza. Nie miał pojęcia, co robić, bliskość i zapach mężczyzny sprawiły, że zaczęło wirować mu w głowie, zaś mętlik w niej panujący nie pomagał mu w doprowadzeniu się do względnego porządku.- No... No weźże się w garść, chłopcze. - szturchnął go lekko ramieniem, zakłopotany faktem, iż doprowadził chłopaka do płaczu. Chciał się odsunąć, zdystansować się - co utożsamiał z bezpieczeństwem - jednak coś mu na to nie pozwalało. Choć rozum wyraźnie krzyczał, głos duszy skutecznie zagłuszał wewnętrzne protesty.
- Przepraszam. - pociągnął nosem.
- słucham? - spytał zdziwiony.
- Nie będę się powtarzał. - powtórzył wbrew logice, kopiując wcześniejsze słowa.
- Och, zamilcz wreszcie. - to mówiąc, zamknął jego usta swoimi. Naparł na niego swoim ciałem, znacznie silniejszym od szczupłej postaci nastolatka. Przygniótłszy go do maski samochodu, ani na chwilę nie puszczając drobnej dłoni, z którą przed momentem spotkała się jego własna, całował do utraty tchu.
W szoku rozchylił usta, mężczyzna wykorzystał to, wdzierając się w nie. Językiem badał ich wnętrze, zachęcał do współdziałania. Tak czy owak młodszy pozostawał bierny wobec swojego pierwszego pocałunku. Cholera, pierwszy raz oddaję Craigowi Erskinowi. Obiektowi moich rocznych westchnień. I tym razem to prawda. To dzieje się naprawdę. On mnie całuje! O borze sosnowy, marzenia się spełniają!! Wolną dłoń zacisnął na koszuli mężczyzny, co było możliwe dzięki rozpiętemu prochowcowi.
Dopiero gdy oderwał się od soczystych warg, zdał sobie sprawę z powagi swego czynu. Spojrzał w tabaczkowe tęczówki, patrzące z rozmarzeniem w przestrzeń. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, cokolwiek, nie wiedział jednak co powiedzieć, podobnie zresztą jak i Lennox. Stali tak, wpatrując się w siebie, obaj zszokowani przebiegiem wydarzeń.
- To... to był mój pierwszy pocałunek. - wyznał w końcu Niall, przełamując tym gęstniejącą ciszę. Niby po co to powiedział? Może chciał się usprawiedliwić?
- Pierwszy i nie ostatni z mojej strony, zapewniam. - zripostował mu basowym pomrukiem. W co ty się pakujesz, idioto?!
Wtulił się w jego tors, kryjąc tym samym pogłębiający się rumieniec.
- To sen prawda? Zaraz znowu obudzę się na historii? - myśl wymsknęła się sama z pomocą szeptu.
- Słucham? - nagle stracił rezon. Niewidzialne trybiki w głowie zaczęły się obracać, szybko składając elementy układanki w całość - Jaki znów sen? - zadał pytanie bez potrzeby. Już chyba orientował się w miarę, o co biega. Chciał to po prostu usłyszeć.
- Nieważne. - poczuł, jak robi się już purpurowy. Piekielne rumieńce. Ugh, jak ja ich nienawidzę!
- Wszystko jest ważne, jeśli dotyczy ciebie. - zmusił go do oderwania głowy od swej klatki piersiowej. Sam nawet nie podejrzewał się o tak płytkie odzywki. Czasy miłostek dawno minęły, a on co? Dogadza sobie ze smarkaczem, jakby sam był jednym z nich. Mimo wewnętrznej niechęci i nakazów, nadal nie wypuszczał Nialla ze swych objęć.
- Umm... No bo... Nie każ mi tego mówić! - odwrócił wzrok, było mu wstyd, w dodatku sam się w to wpakował.
- Nie musisz nic mówić. - odparł z łobuzerskim błyskiem w oku. Uśmiech wyrażał głęboką satysfakcję - I tak już wiem. - szepnął mu do ucha.
Chyba już bardziej czerwonym być nie można. Że co? Że jak? Wiedział? Od kiedy? Jak...? Miał w głowie tyle pytań, ale zamiast nimi sypać, po prostu wczepił się w niego sobą jeszcze mocniej.
- Co teraz będzie? - spytał. Co powinniśmy zrobić? Co ja powinienem zrobić? Przecież obaj jesteśmy mężczyznami. Niby od dawna dla mnie to nie problem, ale dla reszty świata... Poza tym, jest ode mnie starszy o jakieś dziesięć lat! I jest moim nauczycielem. A co jak mu się odwidzi? Albo chce się zabawić?
- Nie wiem. - westchnął, ściskając go tak mocno, jakby bał się, że może zaraz uciec. Stali tak wtuleni w siebie, sami nie wiedzieli ile. Koniec końców Niallowi zaczęła dawać się we znaki niska temperatura.
- Zimno mi, wracajmy. - poprosił. Nie jego wina, że był ciepłolubny.
- Ach, jasne. - był zły na siebie, że sam o tym nie pomyślał. - Do samochodu, w te pędy. - z rozpędu klepnął go lekko w tyłek.
Zaśmiał się cicho, ale posłusznie wsiadł. Nadal w to nie wierzył. I jeszcze ta diametralna zmiana w zachowaniu Erskina. Jakby ktoś odwrócił człowieka o sto osiemdziesiąt stopni.
- Dobrze, następnym razem będę bardziej marudny.
Odpalił auto ruszyło z miejsca. Jechali dłuższy czas w milczeniu.
- Podaj mi adres. - odezwał się nagle.
- Hm? Jaki adres?
- Twojego domu.
- A... Odwieź mnie pod sklep.
- Pod sklep?
- No tak, co w tym dziwnego?
- Nic, nic. Jak chcesz. - nie oponował, odwiózł go tam, gdzie zostało powiedziane.
Po kilku kolejnych minutach zajechali na parking sklepowy.
- Dobranoc. - wymruczał i dopiero wtedy się
odsunął. Widząc wyraźnie pąs na policzkach, uśmiechnął się.
Jeden dzień i wszystko się zmieniło, a pewne rzeczy stały się
jasne jak nigdy. Cieszyło go, że młodzieniec tak na niego reaguje.
Zaś Nialla to irytowało, ile by oddał, żeby przestać się
rumienić. Zdążył pozbyć się różu z polików, a on znów je na
nie wprowadził. Odpowiadając mu uśmiechem, wysiadł z Impali i
ruszył w swoim kierunku.
Zdarzyło się parę błędów, ale ogółem fajne... To teraz przejdźmy do rzeczy ;> (tu powinna być ta taka fajna minka z GG ;-;)
OdpowiedzUsuńbardzo to były sceny ;^; Kłamca~! Nigdy więcej Ci nie uwierzę! *przemawia iście dramatycznym tonem* Jak mogłaś?! No jak?!
Dobra, to teraz na poważnie. Fajne to zbliżenie XD Tylko akcja się trochę za szybko dzieje... choć dla Ciebie, Manami, to chyba normalne tempo, jak dla mnie jest za szybko.. ale to nic, przynajmniej jest ciekawie XD Bo wiesz, gdyby to było w ślimaczym tempie i nic się nie działo, to by mi się nawet nie chciało czytać :c Ale Wy z Hayato to taka a'la "mieszanka wybuchowa", jak zdążyłam zauważyć, nigdy nie można się połapać, co też Wasze genialne móżdżki wymyślą :D
To ten.. ja czekam, ne
xoxo
Sakura
Nie rozumiem ja tego nie można lubić?! Przecież nie dość że w tak to wspaniale piszecie to jeszcze mi humor właśnie poprawiacie. No ... to Świetne to było! Oby tak dalej.No i czekam na kolejne. ^^
OdpowiedzUsuń