sobota, 1 lutego 2014

Acarsaid Rozdział II

Dziękujemy za wszystkie komentarze, naprawdę motywują do dalszej pracy. Zachęcamy też do pozostawienia kolejnych i życzymy miłej lektury 

PS:Rozdział został ponownie dodany ponieważ okazało się że nie dodała nam się spora część opowiadania. Tak więc zachęcamy do ponownego przeczytania i przepraszamy za problemy


Było jakieś pięć minut po dzwonku, korytarze opustoszały. Jego pierwszą lekcją była historia, więc nie spieszył się zbytnio, bo niby i po co. Nie zawracając sobie głowy pukaniem, otworzył drzwi do sali, czym przeszkodził nauczycielowi w sprawdzaniu listy obecności.
- Dobry. - rzucił tylko. Nie zważając na nic, skierował się w stronę swojego stałego miejsca, w ostatniej ławce od okna.
- Dzień dobry. - odezwał się sucho nauczyciel.
Czemu kolejny wybryk go nie zdziwił? Młody Lennox - urodzony terrorysta - znów jednym ruchem przeprowadził zgrabny atak na jego psychikę. Nie dał się jednak wprowadzić z równowagi, zamiast tego odezwał się wyważonym tonem:
- Może pan nie siadać, panie Lennox. Zapraszam do mnie.
- Och, z wielką przyjemnością. - odparł z uśmiechem. Podszedł do biurka i oparł się o nie nonszalancko, zwracając się tym samym bokiem do klasy.
- Otóż, moi mili państwo, mam zaszczyt ogłosić - wilczy uśmieszek igrał na jego twarzy - że wasz drogi kolega będzie miał okazję reprezentować naszą szkołę w olimpiadzie międzyszkolnej. Oczywiście przedmiotem doń należącym będzie historia. Gratuluję panie Lennox.
Młodzieniec zakrztusił się powietrzem i spojrzał zdziwiony na nauczyciela nieco rozbawiony.
-I co, to wszystko? Hahaha to moja kara za psucie pańskiej krwi? Tsss niesamowite
- Nie. - spojrzał nań nader poważnie. Na tyle poważnie, że młody przygasł nieco - Wręcz przeciwnie. To nagroda za wyjątkowy poziom pańskiej wiedzy. Miejmy nadzieję, że dobrze ją pan wykorzysta. Ponadto umywam ręce od pańskiego udziału w tymże przedsięwzięciu. Byłoby o wiele lepiej, gdyby pan nie pojechał, panie Lennox. Byłby chociaż święty spokój. A tak będę musiał się z panem męczyć. Cóż - westchnął. - To nie ja decydowałem.
Owszem, nie on decydował. Jedynie wysunął propozycję jego kandydatury. Lecz chłopak nie musiał o tym wiedzieć.
- Prawie mi przykro. - uśmiechnął się wrednie.
- A mi wcale. Co więcej - zawiesił głos - Co więcej, zapowiada się ciekawy wyjazd.
- Nie wątpię - poprawił włosy wpadające mu do oczu - Ok, to mogę już iść do ławki, czy chce mnie pan zostawić przy sobie do końca lekcji? - spytał niby obojętnie, ale zapach mężczyzny sprawił, że zaczęło mu się kręcić w głowie
- Owszem. W ramach małego przygotowania do olimpiady darujemy sobie twój referat. - zaczął. Chłopak wyglądał na zdziwionego. O tak, kochał takie chwile. Niech myśli, że jest bezpieczny. A zaraz wyskoczy prawdziwy diabeł z pudełka - W zamian za to i ja sobie trochę odpocznę - poprawił sobie okulary na nosie, po czym przysiadł na krześle. Lennox patrzył nań zdezorientowany - Poprowadzisz dzisiejszą lekcję. - oznajmił tonem, jakby takie rzeczy działy się na co dzień.
Przez całą rozległy się szmery, szepty, pomrukiwania. Craig Erskine nigdy nie oddałby nikomu żadnej ze swoich lekcji. Tym bardziej zwykłemu uczniowi, a już z całą pewnością nie Niallowi Lennoxowi.
- Czas ucieka, panie Lennox. - nawet nie zaszczycił go spojrzeniem - Niech nie każe pan czekać uczniom. To ostatni temat przed sprawdzianem, proszę się więc przyłożyć.
- Eeech - westchnął ciężko, położył swoją torbę na biurku nauczyciela, wyciągnął podręcznik, omiótł wzrokiem temat, po czym zwrócił się do klasy - Dobra, miejmy to za sobą - westchnąwszy ponownie, zaczął prowadzić lekcję, nie zwracając uwagi na nauczyciela, do którego odwrócił się tyłem, opierając się o jego biurko.
Z początku nauczyciel śledził uważnie każde jego słowo. W pewnym momencie, nie wiedzieć czemu, zawiesił wzrok na biodrach chłopaka, zgrabnie wyeksponowanych przez ciasne rurki w grafitowym odcieniu. Może to dlatego, że miał je w zasięgu ręki, jako że nastolatek stał odwrócony doń tyłem, a może dlatego, że zwyczajnie miał ochotę na nie patrzeć.
Krągłe, kształtne i kuszące... Czekaj, opanuj się żesz, Craig. O czym ty w ogóle myślisz?
Mężczyzna momentalnie odwrócił wzrok, utkwiwszy go w czymś znacznie "ciekawszym", mianowicie we własnym terminarzu. Otworzył go i zaczął kartkować. Chwycił swoje zielone pióro, wzrokiem odnalazł dobrze znane mu nazwisko, po czym w jednym z wolnych okienek nakreślił przejrzysty zawijas.
Miał wrażenie, że szóstka uśmiechała się do niego drwiąco. Nawet nie minęło dziesięć minut, odkąd tamten zaczął na nią pracować.
Zadzwonił dzwonek, co przyjął z ulgą. Zamknął książkę i odwrócił się do niego przodem - Jest pan zadowolony? - nie ukrywał pretensji w głosie.
- Przykro mi to mówić, ale po panu spodziewałem się czegoś więcej. Trochę ambicji, chłopcze - odpowiadał wyrzutami na wyrzuty - Mimo wszystko, było całkiem przyzwoicie - uśmiechnął się bardziej do siebie niż do niego.
Pochwała z ust pana Earskina to nie byle co, więc bądź wdzięczny, dodał w myślach.
- Przyzwoicie - parsknął, po chwili zamyślenia dodał - Kiedy ta olimpiada?
- Lepiej zawczasu rozpocznij przygotowania - ostrzegł go charakterystycznym dla siebie tonem - Pierwszy etap eliminacji odbywa się już za dwa tygodnie.
- Nie pytam się, żeby wiedzieć, ile mam czasu na przygotowania. Robię to, bo nie wiem, czy w ogóle pasuje mi branie udziału w tych ceregielach. - odparł z nutą oburzenia w głosie.
- Że słucham? - sam udał oburzonego. Mimo iż szczyl denerwował go jak nikt inny, musiał przyznać, że ostatnimi czasy bawił się całkiem dobrze. Niall Lennox, choć irytujący, dostarczał niemałej rozrywki. Zwłaszcza, gdy dogryzali sobie nawzajem - Myślałem, że nie przepuścisz sobie okazji do wnerwienia swojego ulubionego nauczyciela. - w tym momencie dotarło do niego coś istotnego. Zwrócił się do chłopaka na ty. Po raz pierwszy do jakiegokolwiek ucznia.
Chłopakowi to nie umknęło
- Czyżbyśmy przeszli na stopę koleżeńską? - spytał ironicznie, ale serce zabiło mocniej - A jeśli chodzi o olimpiadę, to się zastanowię, kusząca propozycja: cały dzień grania na pańskich nerwach - westchnął rozmarzony - A z drugiej strony zostawić tak pana w ostatniej chwili, już widzę, jak się pan piekli, stoję przed trudną decyzją - udał zmartwionego.
- Nie muszę się martwić o tę kwestię, na twoje miejsce zawsze znajdzie się ochotnik - nie dał się zbić z pantałyku - Martwią mnie raczej twoje zapędy.
- Moje zapędy? - był zdziwiony - Nie moja wina, że pan wygląda tak uroczo, gdy jest wkurzony, albo nie wie, co mi odpowiedzieć... -
czekaj, czekaj. Czy ja właśnie powiedziałem uroczy? O kurwa, nie, nie, nie! Matko, nie mogłem raz w życiu ugryźć się w język?!? Poczuł, jak policzki robią się różowe, w głowie szukał jakiegoś wyjścia z sytuacji. Odwrócił wzrok gdzieś w bok - Obaj wiemy, że jeśli ktoś z tej szkoły może wygrać tę olimpiadę, to tylko ja. - odwrócił się do niego plecami i ruszył w stronę wyjścia.
Tym razem go nie zatrzymywał. Był zbyt zdziwiony. Zdziwiony? Ha, to mało powiedziane. Został uziemiony przez głupiego dzieciaka.
Uroczy, dobre sobie. Znowu się z niego nagrywał. Najgorszym było jednak, że przez pierwszych dziesięć sekund od usłyszenia owych słów, zdecydowanie mu się to podobało. O dziesięć sekund za długo.
Mknął przez korytarz nie zwracając uwagi na otaczający go świat. Co ja w ogóle palnąłem?! Przecież to nauczyciel! Co on sobie o mnie pomyśli? Gorzej, przecież może się nawet czegoś domyśleć! Cholera jasna, jestem skończonym kretynem!!

~***~

- Dobra gadaj. - Meg usiadła obok chłopaka na parapecie, klepiąc się po udach. Mieli przerwę dziesięciominutową między drugą a trzecią lekcją.
- Co? - spytał nierozumnie wyrwany z zadumy.
- Co odwaliłeś?
- Nic.
- Kochanie, wiem kiedy coś cię trapi. - trąciła jego bok swoim ramieniem w zachęcającym geście.
- Nic mnie nie trapi. - dalej uparcie zaprzeczał.
- Nie znamy się od wczoraj. Jesteś zbyt milczący, poza tym zniknąłeś w środę i nie dawałeś znaku życia, a gdybyś był chory, to odezwałbyś się choćby po lekcje.
- Eeeech, za jakie grzechy musisz mnie znać?
- A czy to moja wina?
- A co, moja?
- Tak.
- Fakt.
- No to mów.
- No nic nie odwaliłem. - widząc pełne politowania spojrzenie, westchnął i zmusił się do kontynuowania - Po prostu powiedziałem coś głupiego i mi teraz... - nie mógł znaleźć na to słów - jakoś tak dziwnie.
- Niall żałuje tego, co powiedział? - zapytała autentycznie zdziwiona - Nie no, nie wierzę.
- To uwierz.
- A co żeś palnął?
- Nie musisz wiedzieć.
- Owszem - uśmiechnęła się przebiegle - Ale chcę.
- Ale ja nie. - pokazał jej język.
- Chowaj ozora. - wyciągnęła rękę, jakby chciała zań złapać, więc automatycznie go schował.
- Tsssk. - w tym momencie zadzwonił dzwonek, a chłopak nieco rozluźniony mógł spokojnie iść na przedmiot raczej nie idący w parze z dobrą kondycją psychiczną, czyli historię.
- Wiesz, że ci nie daruję?
- A mi to wisi.
Ruszyli w stronę sali, którą już po chwili otwierał Erskine. Na jego widok Niallowi zrzedła mina i ponownie poczuł znajomy ucisk w brzuchu. Przemknął obok nauczyciela, unikając przenikliwego spojrzenia i pomknął do swojej najulubieńszej ostatniej ławki, gdzie rozpakowawszy się. Od razu skierował swą uwagę na widok za oknem, byleby tylko nie patrzeć na profesora i nie pobudzać tym kosmatych myśli.
- Panie Lennox! Mógłby się pan skupić na lekcji? Nie chcę znów okazywać swych niekompetencji i wysługiwać się panem. - nauczyciel przerwał jego kontemplacje, widząc że młodzieniec kompletnie ignoruje wykład.
- Tiaa. - rzucił mu przelotne spojrzenie, aby po chwili zająć się jakże artystyczną twórczością, zdobiąc marginesy zeszytu kaktusami.
Craig już miał przemówić dzieciakowi do rozsądku, kiedy wewnętrzny głos kazał mu zaprzestać. Chłopak był dzisiaj jakiś nieswój, wyjątkowo cichy. Za cichy. Ciekawe, czemu nie było go w zeszłym tygodniu. Może był chory...? Przemyślenia godne Erskine'a, nie ma co. Zajmij się sobą, ganił się wewnętrznie.
Lekcja minęła Niallowi na bazgroleniu, powtarzaniu wiersza na angielski i wszystkim innym, ażeby tylko pozbyć się mężczyzny ze swojego umysłu. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, gdy nareszcie rozbrzmiał upragniony dźwięk dzwonka. Zebrał swoje rzeczy i szybkim krokiem skierował się do wyjścia.
- Panie Lennox, proszę poczekać.
Zatrzymał się wpół kroku, nabrał haust powietrza w płuca i odwrócił w stronę nauczyciela. Czuł, jak zaczynają pocić mu się dłonie ze zdenerwowania. Niall, ogarnij się, co się z tobą dzieje?!
Zerkając gdzieś w bok, czekał niczym skazaniec na wykonanie wyroku, aż sala opustoszeje, a tamten zacznie mówić.
Zbliżył się doń bardzo powoli, jakby ostrożność mogła mu w czymś pomóc, co oczywiście było nic nieznaczącym złudzeniem - Lennox - odezwał się stanowczo - Gadaj.
- C-co? - zająknął się i mimowolnie cofając o krok.
- Co ci jest? - zapytał Erskine - Dlaczego wróciłeś do szkoły, skoro jesteś chory? Powinieneś się kurować, dopóki całkiem nie wydobrzejesz. - wykonał krok ku niemu. Wyciągnąwszy dłoń przed siebie, przyłożył ją do gorącego czoła chłopaka. - Ty masz gorączkę. - stwierdził rozeźlony.
Gorączkę? Jaką gorączkę? Raczej płonie ze wstydu. Ale dobrze, bardzo dobrze. Myśl sobie, że to efekt choroby.
- Ech, co ja z tobą mam. Idziemy do pielęgniarki.
- A-Ale nic mi nie jest... - poczuł, jak jego policzki robią się czerwone pod wpływem zaciśniętej na jego nadgarstku dłoni mężczyzny.
- Bez dyskusji. - niemalże ciągnął go przez korytarz. Nie myślał o dziwnych spojrzeniach ludzi; zdążył przywyknąć. Ale nawet w tej chwili nie to było powodem tej nieuwagi. Jej wynikiem było bowiem zajęcie się kimś zupełnie innym, niż on sam.
Gdy dotarli do gabinetu pielęgniarki okazało się ze, że pani Goodard jest nieobecna. Na drzwiach wisiała karteczka o treści: "Zaraz wracam, całuski <3". Cała ona. Beztroska i nieodpowiedzialna. Takich ludzi otwarcie nie tolerował. Mimo nieobecności Karen, nie wahał się ująć klamki. Nacisnął na nią. Było otwarte.
- Tak jak przypuszczałem. Chodź. - zwrócił się do chłopaka. Weszli do pomieszczenia, które mimo pewnej sterylności, było dość przytulne.
Craig przejrzał oszkloną szafkę z lekami. Na jednej z półek spostrzegł ten właściwy, który jak sądził, był potrzebny Niallowi w danym momencie. Wyrzuciwszy z opakowania jedna pastylkę na swoją dłoń, podał ja młodszemu.
- Trzymaj. Masz tu też wodę. - przyjął od niego plastikowy kubek z napitkiem.
- Ale ja... - spuścił wzrok zrezygnowany westchnął i połknął pastylkę. Ech, lepiej wziąć co dają, byleby się nie tłumaczyć. Szczerze nie znosił brać żadnych tabletek, ale tym razem sytuacja tego wymagała.
- Co ty?
- Nic
- Nie nicuj mi tu, tylko kładź się. - rozkazał bezwzględnym tonem.
- Słucham? - oczy o mało nie wyszły mu z orbit, kiedy wyobraźnia zabłądziła na stanowczo niewłaściwy tor.
- Dobrze ci zrobi, jak odpoczniesz.
- Umm, ok. - gdy dotarło do niego, że błędnie zinterpretował jego słowa, natychmiast poczuł, jak gorąco napływa mu kolejnymi falami na policzki. Grzecznie ułożył się na leżance.
W gabinecie zapadła grobowa cisza. Czy Craigowi tylko się zdawało, iż najgłośniejszym brzmieniem w pomieszczeniu, stało się brzęczenie muchy, walczącej zaciekle z niewidzialną przeszkodą w postaci szyby?
Niall postrzegał ten moment zupełnie inaczej. Serce waliło mu w piersi jak oszalałe. Błagał w myślach los o to, aby kasztanowowłosy nie usłyszał jego łomotania, co zdaniem młodzieńca graniczyło z cudem.
Niall, ogarnij się! Gdzie twoja maska aroganta? No tak, zniknęła w momencie, gdy zostałem z nim sam na sam. I to tak blisko.
Swoją drogą to przeciągające się milczenie było przytłaczające dla nich obu. Zaraz, od kiedy właściwie to im przeszkadzało?
- Będzie pan tak stał i się na mnie gapił? - Lennox pierwszy nie wytrzymał, wzrok nauczyciela, który go krępował.
- Yhm, Racja. Usiądę sobie. - jak powiedział, tak też uczynił - Nie przejmuj się, zostanę z tobą, dopóki nie wróci pani Goodard. Mam teraz okienko.
- Nie musi pan, nic mi nie jest -powiedział, na powrót siadając - Lepiej niech zwolni mnie pan do domu. - w głosie można było dostrzec nutkę powątpiewającej nadziei. Craig wychwycił ją oraz coś jeszcze, co kazało mu stanąć nad Lennoxem raz jeszcze. Musiał się tylko upewnić.
- Co powiedziałeś?
- Żeby mnie pan zwolnił do domu? - nie rozumiał, o co mu chodzi.
- Ty się mnie boisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie, w dodatku niemającym nic wspólnego z uprzednią wypowiedzią Nialla.
- Oczywiście, że nie. - uczeń użył oburzonego tonu, ale odwrócił głowę w druga stronę, co wcale nie pomogło potwierdzić wypowiedzianych słów.
Craig przysiadł obok niego na samiuteńkiej krawędzi, a i tak tamten wzdrygnął się niespokojnie.
- Mniejsza z tym. Ale nie musisz się mnie bać. Naprawdę. - teraz mówił szczerze. Uczniowie nie powinni odczuwać wobec jego osoby lęku, lecz go szanować. Tego ze strony Lennoxa zapewne nigdy się nie doczeka.
- To nie tak... Ech, to zwolni mnie pan? - chciał stamtąd uciec jak najszybciej i jak najdalej się da.
- Przykro mi. - wcale nie było mu przykro. Ani trochę. Chciał z nim pobyć. Z tym innym Lennoxem, jaki dopiero co się przed nim objawił. - Niestety nie mam takich kwalifikacji. - w jego głos zakradła się jakaś podejrzana nuta.
Spiął się na całym ciele słysząc coś dziwnego w głosie mężczyzny. Było to co najmniej niepokojące.
Czy on wie? Wie ze się w nim podkochuję? O matko, błagam, niech on nie mówi o tym, o czym myślę! Pod wpływem natłoku myśli zapomniał, jak się oddycha, a serce urządziło sobie przystanek, zatrzymując się na dosłownie ułamek sekundy. Nie, to niemożliwe, żeby wiedział. Uspokój się, Niall. Głęboki wdech i 'run run for your life'.
Jak pomyślał tak też zrobił. Opuścił zajmowane miejsce i zarzucił torbę na ramię - Przepraszam, zaraz będzie dzwonek, muszę iść na lekcję. - skierował się do drzwi, choć tak naprawdę nie był pewien, ile czasu pozostało. Zwyczajnie się bał i chciał uciec, jakby swoją obecnością Erskine mógł wyrządzić mu jakąś krzywdę.
- Nigdzie nie wyjdziesz. -
Tak w ogóle, to kiedy przestałem zwracać się do niego po nazwisku? - Do dzwonka jeszcze daleko -odpychając od siebie mało istotne przemyślenia, stanął w przejściu, blokując je. Tym samym Niall, który był już o krok od przekroczenia progu, zamiast na korytarz, wszedł prosto na niego. Ściślej mówiąc na jego tors.
Do nozdrzy wpadł mu ogłupiający zapach mężczyzny, taki pociągający. I jeszcze to ciepło. Czując je w zasięgu swojego ciała, odskoczył jak oparzony.
- Wypuść mnie. - powiedział słabo, nie bawiąc się już nawet w zwracanie na per pan.
- A jeśli nie? - tembr niskiego, nieco zachrypniętego głosu był elektryzujący, wręcz przyprawiał o dreszcze.
- Czemu nie chcesz mnie wypuścić? Nie rozumiesz, że chcę stąd wyjść?! - podniósł głos. Nie wiedział co robić, panikował. Maska jakiegokolwiek opanowania skruszyła się do końca.
Craig zaś wiele sobie z tego nie robiąc, postąpił krok naprzód. Tamten zaś cofnął się. Podobny wzorzec powtórzył się jeszcze kilka razy, dopóki nie uwięził go między ścianą a swoim ciałem.
- Po co? Dlaczego? - do oczu nastolatka napłynęły dokuczliwe łzy, mimo to starał się trzymać dzielnie. Wzrok utkwił gdzieś w kafelkowanej podłodze.
Czemu nie umiem zachowywać się normalnie? Kurwa mać wypuść mnie! On jest głupi czy chory? A może to po prostu pieprzony sadysta? Cholera, Niall, zbierz się do kupy, panika w niczym nie pomoże! Gdyby jeszcze to było takie proste...
- Sam nie wiem. - Craig przyznał mu się bez bicia, uśmiechając się przy tym łagodnie.
Jego zachowanie kompletnie zbiło młodzieńca z tropu, już nawet nie wiedział jak interpretować jego słowa. Jedyne co mu pozostało to oczekiwanie na przebieg wydarzeń i niezbyt wyrównana walka ze łzami. Niestety mimo prób powstrzymania ich, jedna słona kropla wymknęła się i spłynęła po jasnym, lekko zaróżowionym policzku.
- Ciii - machinalnie wyciągnął dłoń i otarł perlistą łzę ze spąsowiałego policzka - Nie ma nad czym płakać. - Jego skóra... Była taka delikatna w dotyku. Westchnął cicho, delektując się jej aksamitnością.
Młodszy zwrócił w jego stronę mokre oczy, wpatrując się głęboko w szare tęczówki. Szukał w nich czegoś, sam nie do końca wiedział czego, może jakiegoś zapewnienia? To wszystko jest takie dziwne, jak iluzja.
Nie chcę, żeby to był sen. Myślał nastolatek. Chcę, żeby to była prawda. Bez żadnych nadinterpretacji.
Gdzieś w umyśle Craiga biły dzwony, miliony dzwonów, na alarm.
Przestań, powtarzał sobie w myślach jak mantrę. Na nic jednak zdawało się wewnętrzne strofowanie, gdy stało przed nim uosobienie czystej niewinności. W innej sytuacji nawet nie przyszłoby mu do głowy, że kogoś takiego jak Lennoxa, określi tymże mianem. Ta czystość piekielnie kusiła.

Muszę to skończyć. W ogóle co ja wyprawiam? Niall, uspokój się, przecież to nie ma sensu, na pewno wszystko źle widzę. Gdyby nawet coś z tego było, to zostanę jedynie wykorzystany i będę cierpiał.
Nie chciał tego choć w tej jednej sferze swojej marnej egzystencji.
Nie, nie myśl o tym. Odsunął dłoń mężczyzny od swojego policzka
- Naprawdę muszę już iść. - powiedział ze stanowczością, zebrawszy na nią resztkę sił. Zgrabnym ruchem wyminął mężczyznę.
- Czekaj no. - zawoławszy za nim, chwycił jego rękę, zatrzymując go - Nie możesz wyjść stąd... w takim stanie. - czyżby wstydził się tego, że doprowadził chłopca do płaczu? A skąd, zwyczajnie szkoda mu było dzieciaka. Tak, wmawiaj to sobie, wmawiaj. Wyjął z kieszeni marynarki jedwabną chusteczkę i podał ją nastolatkowi, który przyjął ją bez gadania. Była biała, miękka i pachnąca, ozdobiona starannymi haftowanymi inicjałami.
M. E. W.
Odepchnął swoje myśli o tym, kim mógł czy też raczej mogła być dla Craiga tajemnicza nosicielka owych znaków.
- Dziękuję. - mruknął tylko, otarł oczy, po czym wyszedł z gabinetu w te pędy. Na korytarzu minął pielęgniarkę, która coś do niego mówiła, ale on już nie słuchał. Nikogo nie słuchał. Tak samo woźnej krzyczącej na niego, że nie zmienił butów i że wychodzi w środku lekcji. Ją również zignorował, pędząc naprzód w tylko sobie znanym kierunku.

Następnego dnia jego pierwszą lekcją była historia, specjalnie przyszedł pół godziny wcześniej, kiedy szkolne korytarze świeciły pustkami, a woźne przygotowywały wnętrza poszczególnych klas do lekcji. Gdy doszedł pod salę historyczną, właśnie zamykała ją starsza pani. Spytał, czy może wejść na chwilę. Oczywiście kobieta pozwoliła mu na to, z racji całkiem miłego charakteru. Wszedł więc do środka. Położywszy na blacie nauczycielskiego biurka to, co zostało mu wczoraj pożyczone, nakrył chusteczkę karteczką z napisem "dziękuję".
Erskine już miał wejść do budynku, gdy w drzwiach natknął się na Lennoxa. Właściwie zderzył się z nim.
- Uważaj, jak chodzisz. Nie chcę, żebyś został inwalidą. - strofował go. - Po olimpiadzie możesz już robić, co ci się żywnie podoba, łącznie z tratowaniem ludzi, byle nie mnie. - musiał wyładować na kimś swoją frustrację. Padło na jej sprawcę.
- Spadaj, rezygnuję. - wyminął go i ruszył dalej w swoją stronę. Miałem go nie spotkać. Chciałem nie spotkać. Nieważne. Plecy proste, broda wysoko. I przed siebie. Chrzanić to, nie wysiedzę tu dziś.
Przy furtce natknął się na Meg. Czy ona musi mi zawsze wyrastać jak spod ziemi?
- Kotuś, nie wiem czy wiesz, ale szkoła jest w drugą stronę. - zagaiła, jak zawsze rozpromieniona.
- Wiem. - nie miał ochoty na rozmowy.
- Więc czemu idziesz w przeciwną?
- Ponieważ się zrywam?
- To po co w ogóle dziś przychodziłeś?
- Musiałem coś załatwić. - wymijająca odpowiedź.
- Czy to ma coś wspólnego z twoim ulubionym profesorkiem?
- Co? Nie. - bronił się. - Skąd ten pomysł?
- Rozmawiałeś z nim w przejściu, a później się na ciebie gapił, jakbyś sroce spod ogona wyleciał. Co mu powiedziałeś?
- Zrezygnowałem z olimpiady?
- Czemu?
- Bo nie chcę. - wyszli z terenu szkoły.
- Tak nagle zmieniłeś zdanie?
- Tak.
- Nie wierzę ci, wiesz o tym. Coś się stało.
- Nie i nie wałkuj tego.
- Ok... - odpuściła mu. - Gdzie masz zamiar iść?
- Nie wiem, do domu?
- Mhm, to idę z tobą.
- Nie. - odparł natychmiast.
- Dlaczego? - dziewczyna naciskała.
- Bo tak.
- Niall, znamy się od podstawówki, a ja nigdy u ciebie nie byłam.
- I nie musisz.
- Grr, jesteś okropny. Ruchasz tam małe kangurki i dlatego nie chcesz, żebym przyszła?
- Kangury rucham w piwnicy.
- Dobra, nie mam pytań. - zaśmiała się wesoło. - To w takim razie do mnie? - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- A twoi rodzice? - nie był pewien, czy nie będą mieć kłopotów.
- Pracują, więc luz. Mamy wolną chatę.
- Chyba powinienem się nad tym zastanowić.
- Oj nie przesadzaj, tym razem nic ci nie zrobię.
- Tym razem? No, bardzo pocieszające.
Radośnie chichocząc i wydurniając się, przy okazji przyciągając uwagę mijających ich ludzi, udali się do mieszkania dziewczyny. Lubił tam przebywać. Może i nie było zbyt wielkie, za to wchodząc tam, czuło się ciepło rodzinne i miłość. Czas jak zawsze minął im głównie na wygłupach, oglądaniu ulubionych seriali oraz gadaniu o wszystkim i niczym, chociażby o tyłkach aktorów.


3 komentarze:

  1. Oh,jak ja lubię ten jego charakterek ! ^^ Mam podejrzenia,bo myślę że to nauczyciel czuje do niego coś więcej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj,już nie musi być taki oschły... ^^ Ale... Oh. Nie wiem jak to opisać słowami. ^^ Ale czekam na kolejną notke bo chcę wiedzieć co dalej. ^^ I dobrze że wyszedł.Niech mu się tak łatwo nie daje. Do Nauczyciela to samo. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Nareszcie odnalazłam magiczny prostokącik na komentarze!

    Nooo... opowiadanie bardzo fajne i z sensem. Trzymaj tak dalej siostro (;

    OdpowiedzUsuń