piątek, 24 stycznia 2014

Acarsaid Rozdział I

Witamy w rozdziale pierwszym! Mamy nadzieje że historai przez nas wykreowana przypadnie Wam do gustu. Życzymy przyjemnej lektury i nakłaniamy do komentowania ~Hayato & Manami



Było ciepłe sierpniowe popołudnie. Słońce leniwie ogrzewało jasną skórę siedemnastoletniego chłopca; młody Lennox powlókł spojrzeniem po otaczającym go świecie. Fiolet aromatycznych wrzosów okrył swym kobiercem rozległą polankę, otoczoną zewsząd potężnymi, wiekowymi drzewami, górującymi nad nimi majestatyczne. I ta gra światła; pojedyncze promienie słońca wkradające się przez rozłożyste korony drzew. Całość przypominała obraz rodem z baśni. Westchnął cicho i przeniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko mężczyznę.
- Kocham ten zapach - odezwał się od niechcenia Craig, jakby wymsknęła mu się przypadkowa myśl.
- Ja też, koi zmysły - przyznał, uśmiechając się delikatnie. Wspierając się na rękach, odchylił głowę do tyłu i obserwował puchate obłoki powolnie przemierzające niebo.
- Chciałbym... - odrzekł, bacznie lustrując ciało Nialla. Zaparło mu dech. Szczupłe, delikatnie umięśnione ciało. Piękna twarz o delikatnych rysach, zupełnie jakby wyrzeźbiona w porcelanie: drobny, zgrabnie wyprofilowany nosek, wydatne różowe usta oraz duże tabaczkowe oczy ocienione niesamowicie długimi i gęstymi, smoliście czarnymi rzęsami. Całości dopełniały rudozłote, lekko falowane włosy otaczające twarz, swobodnie spływające na szyję i kark.
Craig myślami błądził już gdzie indziej.
- Co? - chłopak spojrzał na niego pytająco, co wyrwało mężczyznę z lekkiego otumanienia.
- Też chciałbym, żeby ukoił moje zmysły - odpowiedział - Przez ciebie szaleją jak... - przez moment szukał słów zdolnych określić stan, w jakim obecnie się znajdował, nie był jednak w stanie tego zrobić. Dalej wpatrywał się w nastolatka z nieodgadnionym wyrazem twarzy
- Wszystko w porządku? - chłopak przyłożył mu dłoń do policzka i wpatrywał się weń z troską.
Grdyka Craiga poruszyła się niespokojnie; bliskość Nialla oddziaływała o wiele mniej kojąco, dokładnie tak, jak się tego spodziewał.
Zauważywszy niepokój w szarych oczach, zdziwiony i nieco zasmucony Niall cofnął dłoń. Spuścił wzrok, spoglądając gdzieś w bok.
Zanim zdążył się powstrzymać, tamten ujął go za podbródek, zmuszając tym samym do ponownego spojrzenia mu w twarz. Wahał się jeszcze przez chwilę, jednak wszelkie wątpliwości rozwiało to jedno spojrzenie.
Craig złożył na różowych wargach delikatny pocałunek, niby muśnięcie skrzydeł motyla. Serce młodzieńca zabiło mocniej, policzki pokrył rumieniec. Zadowolony rozchylił wargi w geście zaproszenia. Mężczyzna od razu skorzystał z przyzwolenia, wsuwając język pomiędzy delikatne wargi, badając ich wnętrze. Niall poddawszy się jego pieszczocie, tamten zagłębił narząd głębiej, eksplorując wnętrze jego ust. Ich ciała opadły powoli na miękkie podłoże.
Rozległ się cichy pomruk niezadowolenia, gdy dwudziestosiedmiolatek oderwał się od ust młodszego, zaraz jednak mu to wynagrodził, schodząc ze swymi pocałunkami coraz niżej. Znaczył wilgotną ścieżkę wzdłuż szyi oraz ramion, które odsłonił, zsuwając kraciastą koszulę w jasnobłękitnym odcieniu.
Chłopak wzdychał głośno i wsparł się na łokciach aby obserwować poczynania kochanka.
Szarooki zahaczył koniuszkiem języka o jeden ze stwardniałych już sutków. Znudziwszy się nimi, postanowił zabawić się niżej. Kreślił językiem kółeczka wokół pępka, schodząc coraz niżej. W końcu znalazł się na jego męskości, wyraźnie już pobudzonej. Sam nie potrzebował także dalszej zachęty; penis w jego spodniach stwardniał jak skała.
Nastolatek poruszył niespokojnie biodrami, tak bardzo chciał się już znaleźć w jego ustach. Westchnął głośno gdy mężczyzna spełnił to niewypowiedziane pragnienie.
Poruszał powolnie głową, zasysając się na męskości młodzieńca, który jęczał głośno i wił się pod nim.
- Aaah... Craig, jaa... Aaah - jęczał przeciągle - Aah... Mha... ja zaraz... AAAAH - nie zdążył dokończyć zdania, a już doszedł w jego ustach z głośnym jękiem, wyginając przy tym plecy w łuk.
Patrzył na niego chwilę, ciężko dysząc, po czym usiadł i pocałował go w usta zdejmując z Craiga spodnie pod którymi nic nie miał
- Jeszcze ci mało? - wymruczał Craig prowokująco, uważnie śledząc każdy ruch. Najmniejsze dotknięcie wywoływało miliony dreszczy, które przebiegały po jego ciele. Niall rozpalał go do granic możliwości.
Tabaczkowooki nie odpowiedział, zamiast tego zamruczał jak kot i wpił się ponownie w jego usta, badając zaborczo ich wnętrze, kroczem zaś ocierał się zuchwałymi ruchami o Craiga.
Igrali tak ze sobą jeszcze kilka chwil, Craig powoli zaczynał się niecierpliwić, podobnie jak i Niall.
-Chce poczuć cie w sobie- szepnął mu do ucha i polizał je
Korzystając z okazji, mężczyzna dobrał się do jego szyi. Zassał się na niej, czym stworzył pokaźną malinkę. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - odparł z uśmiechem.
- To działaj, nie gadasz. - poruszył się pod nim niespokojnie.
Nie musiał mu dwa razy powtarzać.
Już zaraz uwolniony przez Craiga penis został spuszczony ze smyczy. Stojąc tak wysoko, prawie że demonstracyjnie, dopiero teraz ukazał pokaźność swych rozmiarów. Nakierowawszy się na wejście Nialla, począł zagłębiać się weń stopniowo, aby dać chłopakowi czas na przyzwyczajenie się.
Jęczał, gdy Craig w niego wchodził, czuł jak nabrzmiały członek wypełnia go całego.
- Niall. Niall, obudź się.
Podniósł leniwie ciężką jeszcze głowę. Otarłszy oczy z resztek sennego piasku, zobaczył odwróconą w swoją stronę Meg, koleżankę z ławki obok.
Powoli rozejrzał się wokoło i zrozumiał, że jest w klasie, na lekcji, a wszyscy obecni się na niego gapią, jakby był jakimś dziwolągiem. Mało tego to nie była jakaś tam zwyczajna lekcja. Z pewnością nie należała do nich historia u pana Erskine'a.
Craiga Erskine'a.
Na domiar złego ucisk w spodniach sygnalizujący podniecenie, dawał mu się we znaki. Poczuł, jak policzki zaczynają mu płonąć.
- Panie Lennox, mogę zrozumieć brak zainteresowania lekcją z pańskiej strony, aczkolwiek nie musi pan okazywać nam tego w tak pretensjonalny sposób. - historyk stanąwszy nad chłopakiem, górował niczym posąg Zeusa w Olimpii dłuta Fidiasza - Pochrapywać może sobie pan u siebie w domu.
Spojrzał na nauczyciela z dołu i od razu przypomniał mu się sen. Zalała go fala gorąca.
- Ja... - zająknął się - Ja przepraszam. - odwrócił wzrok gdzieś w bok i spuścił głowę. Cholera czy te spodnie muszą być takie ciasne. Opadnij mały przyjacielu! Opadnij!
- Że co proszę? - Erskine odezwał się kpiącym tonem niedowiarka - Nasz drogi Niall Lennox, największy nieokrzesaniec jakiego dotąd spotkałem - zbliżył niebezpiecznie twarz do jego twarzy, pozostawiając niewielki dystans. - właśnie kogoś przeprosił? Ciekawe. - mruknął pod nosem.
Oczy chłopaka rozszerzyły się w przerażeniu, bał się, że nauczyciel wyczyta w nich coś, czego nie powinien. Dodatkowo jego bliskość i zapach działały nań odurzająco, sprawiając, że serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Zabrakło mu słów. Myśl, Niall! Myśl! Do świętej Anielki, gdzie się podziewa mój język w takich momentach?! Dobra, pełne skupienie, ogarnij się, nie możesz dać plamy. O matko, plamy! Nie, te myśli na bok
Wziął głęboki wdech i odpyskował:
- Widocznie jednak mam w sobie jakieś ostatki manier.
- Szkoda. - odrzekł mu tylko. Każda wypowiedź młodego Lennoxa spływała po nim jak po kaczce. Tak przynajmniej było do czasu. Ostatnio chłopak irytował go coraz bardziej, co tylko bardziej napędzało te błędne koło. Nienawidził się denerwować. Poprawka. Nienawidził denerwować się z powodu tego dzieciaka. Miał ochotę zdzielić go w tę jego "śliczną" buźkę, którą wszyscy tak się zachwycali - Odrobinę wyższy poziom kultury ludzkiej i mógłby pan uniknąć kolejnej kary. - oznajmił.
- Tssk, już to widzę. - parsknął, kryjąc swoje zakłopotanie pod maską obojętności i ironii. To akurat było coś, w czym nikt nie zdoła go pobić.
- Lubisz się ze mną drażnić, co chłopcze? - powoli zaczynał tracić cierpliwość. A atmosfera w sali zagęszczała się z minuty na minutę.
- Hmm - zamyślił się - Jest to jedno z ciekawszych zajęć w szkole. - uśmiechnął się wrednie.
- Niestety ja w przeciwieństwie do pana, panie Lennox, nie lubię tracić czasu na mrzonki - wrócił pod tablicę, skąd odwróciwszy się przodem do klasy, spojrzał na niego raz jeszcze. Mrożącym spojrzeniem.
- Tak czy inaczej, na nic się zdadzą, jak pan to nazwał, "ostatki manier". Daję panu ostatnią szansę na poprawę. Na jutro chcę widzieć II wojnę światową w pigułce. Chociaż to i tak za mało, jak na pańskie zdolności. - ostatnie zdanie wypowiedział jakoś tak... Łagodniej? Łagodniej... Pff, dobre sobie, ten facet jest największym gburem jakiego kiedykolwiek spotkałem... Ale cholernie przystojnym. Nie, nie, nie, znów zły tor myślowy. A ty w końcu zmięknij. Ostatnią myśl skierował do nadal dokuczliwie twardego penisa.
Craig wiedział, że dla Lennoxa nie jest żadną karą nic, co związane było z historią. Chłopak miał owy przedmiot w małym palcu. Podobnie jak on zresztą. Tak naprawdę już nic nie mógł chłopaka nauczyć, przynajmniej w tym temacie. Zdążył się o tym przekonać.
Nawiasem mówiąc, to dość ciekawe, że nie darzy sympatią kogoś, z kim łączy go wspólne zamiłowanie do historii.
- Nie chcesz wiedzieć, chłopcze, co się stanie w razie twojego niewywiązania się z zadania. - dodał strofująco, lecz i na to uczeń znalazł ripostę.
- Z natury jestem ciekawski, więc chętnie się dowiem. - splótł palce i oparłszy na nich brodę, wpatrywał się intensywnie w nauczyciela. Oł jee! Wracam do formy! Hehe, tak. Twoja irytacja balsamem dla mych oczu.
- Na przykładzie waszego kolegi radzę w przyszłości bardziej zważać na wypowiadane przez was słowa. - Erskine zwrócił się nagle do ogółu klasy. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, definitywnie kończąc dzisiejsze męki wszystkich tu zebranych.
- Tak jak myślałem, nie ma pan żadnej alternatywy. - zaśmiał się i powoli zaczął zbierać swoje rzeczy do torby.
Zanim zdążył się powstrzymać, złapał go za ramię, zanim młodzieniec zdążył wyjść.
- Coś jeszcze? - spytał zaskoczony.
W stalowych oczach odmalowała się niemała satysfakcja, gdy tak prostym gestem wyprowadził chłopaka na niestabilny grunt.
- Miłego dnia, panie Lennox. - to mówiąc, puścił go wolno.
- Tssk, wzajemnie. - fuknął i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia. Kurna, czy on coś zauważył? Nie, raczej nie. Oby nie. Cholera, nienawidzę go


Przed salą czekał na niego nie kto inny jak Meg, która od razu ruszyła za nim korytarzem. Dziewczyna swoją drogą była śliczna: drobna blondynka o jasnej cerze, prawie tak bladej jak jego samego, i kontrastujących z nią dużych, ciemnych oczach. Styl ubioru też mieli podobny. Marynarki, porwane spodnie, do tego trampki w żywych barwach lub glany, zależnie od pory roku.
Śmieszył ich fakt, iż wiele osób błędnie postrzega ich jako parę. Przecież tak naprawdę byli dla siebie jak rodzeństwo, chociaż nie dane im było wiedzieć o sobie wszystkiego, oczywiście Meg była świadoma preferencji przyjaciele i nie przeszkadzało jej to.
- Opowiadaj. - powiedziała w końcu czarnooka, lecz dla chłopaka mogło to być równoznaczne z napaścią.
- Co?
- Co takiego ciekawego ci się śniło? - zapytała z szatańskim uśmieszkiem, jakby już wiedziała.
- Hm? Nic szczególnego. - Błagam, uwierz w to, uwierz.
- Miałeś sen erotyczny. - stwierdziła, jakby po raz setny mówiła mu, że dwa plus dwa równa się cztery.
No i nie uwierzyła. Szlag by trafił te jego nieme modlitwy. A Bóg nie istnieje.
- Skąd ten pomysł? - nie dawał nic po sobie poznać.
- Hmm, no pomyślmy: pojękiwałeś, byłeś czerwony jak cegła i z początku potulny jak baranek.
- Co kurwa?! Jęczałem? - dodał ciszej i niemal piskliwie.
- Ahahahahaha - zaśmiała się pełną piersią - Nie, ale musiałam zobaczyć twoją reakcję. Teraz jestem pewna na stówę.
- Jesteś okropną, nieczułą kobietą.
- Ty też.
- Nie jestem kobietą.
- A ja nie mam pewności.
- Czy ja wyglądam na kobietę? - przystanął i wskazał na siebie.
- A Bou wygląda na faceta?
- Dobra, wygrałaś. - ruszyli na powrót w stronę sali gimnastycznej, gdyż następną lekcją miało być wychowanie fizyczne.
- To kto ci się śnił? - Meg dalej wałkowała temat.
- Nie twój interes.
- No móóów. - jejku, jaka ona upierdliwa.
- Mówię, nie twój interes.
- Chyba już wiem.
- Co? - usta zadrgały mu ledwie zauważalnie - Jak to wiesz? -ponownie się zatrzymał.
- Przecież to oczywiste - uwiesiła mu się na ramieniu i zatrzepotała rzęsami, teatralnie odgrywając rolę figlarnej - Co noc śnisz o moich cyckach.
- Tak, oczywiście. One są centrum mego wszechświata. - oboje wybuchnęli śmiechem i ruszyli dalej w korytarz. Uwielbiał ją i to jej bezstresowe, zdystansowane podejście do życia, oraz cudowny, może odrobinkę specyficzny humor. Ale to właśnie było to, co cenił w swojej towarzyszce najbardziej.